gosiek

Inna Liz (10)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

***

Liz siedzi przy swojej toaletce cała zrozpaczona. Nie ma pojęcia co ze sobą zrobić, zostało jej niecałe 4 godziny do wyjścia z Maxem. A ona ani ubrana, ani umyta.
"Czekaj, czekaj, Liz czym ty się tak martwię – pomyślała – przecież to jest Max, on jak byś się nie ubrała i tak będzie dla niego niesamowicie – dodała – niesamowicie o by było jakby coś pamiętał – znowu na jej twarzy pokazała się ponura mina – Dobra, dziś musisz mu to wszystko przekazać, inaczej chyba umrzesz z tęsknoty"
W pokoju siedziała sama, bo Is i Maria przygotowywały kolacje, to znaczy Is uczyła Marię co lubi Michael, a przy okazji robiła coś do jedzenia. W domu nie było ani Maxa, ani Michaela, ani Alex. Pewnie gdzieś wyszli, ale gdzie nie powiedzieli. Liz więc pozostawała sama ze swoim małym problemem. W końcu postanowiła pójść i wziąć gorącą, aromatyczną kąpiel.

***

— Isabel, błagam uratuj mnie, on przecież się kapnie, że to ty robiłaś – z twarzy Marii nie znikał grymas

— Kobieto, uspokój się. Za bardzo będzie wpatrzony w ciebie, żeby myśleć o jedzeniu – odparła Is podczas krojenia warzyw

— A tak w skrócie możesz mi powiedzieć co on lubi??- spytała po chwili Maria

— Hm... Najważniejszą rzeczą jest jego ukochany zespół, Metallica, tak jak każdy z nas uwielbia Tabasco, no i uwielbia mecze hockeja

— Dobra...Metallica, Tabasco, Hockej, spoko...a krótka opowieść o jego życiu...- powtórzyła na palcach De Luca

— No to jest już mniej miłe. Jako małe dziecko został zaadoptowany przez Henka, miejscowego pijaka, dzięki tez jemu trudno nam było się "odnaleźć". Michael był zawsze zamknięty w sobie, nie ufał nikomu. Kilkanaście miesięcy temu znalazłam go nieprzytomnego, pobitego w parku, zabrałam go do domu, zaopiekowałam się nie, od początku wiedziałam, że mogę mu zaufać. Ale nie radzę ci o tym z nim rozmawiać. Nie lubi tego.

— Oki, nie gadać z nim o przeszłości. Wszystko jasne – Maria kiwnęła głową na znak zrozumienia – coś jeszcze ważnego??

— Jest jeszcze jedno, Guerin jest strasznie porywczy, wy różnych rzeczach...nie tylko jak się zezłości – Is uśmiechnęła się szeroko. Maria od razu zrozumiała kontekst

— Dobra, dobra. Ja jeszcze trochę, poczekam, nie będę robić tak jak Liz – dziewczyna pomachała przed sobą przecząco rękami

— Znowu mnie obgadujecie?? – w kuchni nagle pojawiła się Liz w samym ręczniku

— Nie, my tylko stwierdzamy fakty – Maria od razu widząc minę Liz próbowała się bronić

— Wy naprawdę chcecie abym wam powiedziała jak było...??? – to było raczej stwierdzenie

— Tak – powiedziały naraz Is i Maria

— Było trochę słabo, oczekiwałam czegoś więcej. Widać było, że ta wasza Tess jeszcze go niczego nie nauczyła...Twój braciszek jest jeszcze słaby w te klocki...- Liz siadła na tapczan odwracając się do koleżanek -Trzeba będzie go jeszcze dużo nauczyć. Nie robiłabym tego gdybym wiedział, że jest jeszcze prawiczkiem! – naraz powstała i ruszyła w ich kierunku – No i co klej?? – spytała patrząc na zdziwione twarze Marii i Isabel – Co się tak patrzycie tak, ducha zobacz...- gdy szła do przodu odwróciła się ponownie do nich, ale to co tam zobaczyła zatkało ją. W wejściu stała cała trójka, Alex, Michael i Max. Odwróciła się napięcie i zagryzła wargi – o kurwa...- szepnęła do siebie i weszła do pokoju. Wiedziała, że to co teraz mówiła było wielkim kłamstwem
Alex i Michael gdy tylko Liz weszła do pokoju zaczęli się zwijać z śmiechu. Alex padł na fotel trzymając się za brzuch, a Michael tuż obok na drugim. Dziewczyny też nie były lepsze, gdy tylko zobaczyły zawiedzoną twarz Maxa po słowach Liz, zaczęły też się śmiać.

— Max...wyrabiasz sobie...zdanie – mówił ledwo przez śmiech Michael

— Miłe...zdanie...- dodał Alex

— Bardzo śmieszne, a ciekawe co one o was powiedzą dziś...- Max gdy ochłonął wskazał na Marię i Is

— My przynajmniej nie jesteśmy już...prawiczkami – powiedział Alex (w tle zacięcie się płyty). Nagle dziewczyny przestały się śmiać i popatrzyły pytająco na Michaela i Alexa. Ci gdy tylko usłyszeli brak ich śmiechu zatkali się. Max patrząc na całe zajście miał okazję odegrać się na nich. Choć nie miał wcale ochoty, zaczął się lekko śmiać, idąc w stronę swojego pokoju.
Max gdy szedł krótkim wąskim korytarzykiem, odwrócił się jeszcze raz by spojrzeć co dzieje się w pokoju. Maria i Is o czymś tam gadały z Alexem i Michaelem, nie słyszał już o czym, ale wiedzał mniej więcej. Gdy odwracał się z powrotem, wpadł na kogoś.
Była to Liz, która zamyślona szła z spuszczoną głową. Gdy tylko wpadła na niego podniosła nieśmiało wzrok. Max popatrzył na nią dziwnie. A ona ponownie spuściła nieśmiało głowę. Wyszeptała tylko jedno "Max ja...", ale nie zdążyła dokończyć gdyż Max niespodziewanie nachylił się nad nią i namiętnie pocałował. Oparł ją o ścianę i złapał za bok. ( w tle piosenka Evaenescence "Going Under"). Liz nagle oderwała się od niego i idąc w stronę swojego pokoju powiedziała:

— Jedno umiesz dobrze robić, całować się – i weszła z uśmiechem do sypialni

***

Po upływie 3,5 godz. Liz i Is była już gotowa. Zdenerwowane czekały na znak Marii, że mogą już wyjść z pokoju. Isabel nie mogła powstrzymać zdenerwowania, chodziła jak szalona po pokoju. Liz już nie mogła patrzeć na nią:

— Kobieto wyluzuj, wiem, że lubisz Alexa, ale to nie jest wasza pierwsza randka – Evans popatrzyła na nią dziwnie

— Jak to nie pierwsza??

— Oj czego wy nie wyprawialiście, zwialiście z rodzinnej kolacji, tak z kiciorem, że niby idziecie po mnie...poszliście sobie na spacerek nad jezioro...albo...- Liz nie dokończyła bo dziewczyna jej przerwała

— Nie rozumiem, czy my TAM byliśmy razem??

— No, tak...wy przecież byliście zaręczeni – Liz w ogóle nie rozumiała dlaczego ona nic nie rozumie

— Ja i Alex?? Przecież...Nasado...Michael i ja...

— Wal Nasado, ty i Michael w życiu. Boże to byłaby straszne. No fakt na początku miało tak być, ale to do niego nie czułaś nic więcej niż przyjaźń. Znaliście się od dziecka. Alexa poznałaś trochę później, a poza tym Michael kochał, no i kocha się w Marii – Liz jednym tchem opowiadała wszystko – naprawdę nie pamiętasz?? Myślałam, że przypominanie masz już za sobą ...

— Widocznie nie, ale dobrze wiedzieć – Is w końcu siadła na łóżku

— Dobra dziewczynki gotowe?? – spytała Maria wpadając jak piorun zza drzwi. Liz i is kiwnęły niezrozumiale głową – dobra zbierać się!! – De Luca otworzyła szeroko drzwi i zawołała – Chłopcy oto wasze laski, w innych wcieleniach – Max i Alex wstali z foteli i popatrzyli w stronę drzwi pokoju – o to kandydatka Nr 1 Isabel Evans, zwana Is. – z pokoju wyszła Isabel, Alex wytrzeszczył oczy, Max patrzył z niedowierzaniem – ma na sobie dżinsową mini spódniczkę, czarne kozaczki, top typu "Maria" z bajeranckim napisikiem z przodu, piękna fryzura autorstwa Liz i makijaż, no nie będę się chwalić ale mój – uśmiechnęła się szeroko. Is podeszła do Alexa i pocałowała go. Max popatrzył na nią dziwnie

— No braciszku, jak wyglądam – spytała Isabel

— Fajnie, ale jak możesz mieć tylko na wierzchu

— Oj, przestań, gdyby Liz wyszła w swoim pierwotnym stroju który kupiła, też byś się zdziwił

— A oto kandydatka nr 2 – z pokoju wyszła Liz w pięknej czarnej sukni, ale nie tamtej która kupiła, z mnóstwem pojedynczych kremowych kwiatuszków na niej – sama się ubierała, sama się czesała, jedynie makijaż inny niż chciała zrobiła jej Is – Liz podeszła do Maxa i złapała go za rękę.

— Idziemy??- spytał Max wszystkich

— Wy idźcie ja zostaje, a tak poza tematem wiecie gdzie jest Michael?? – spytała nieśmiało Maria

— Gdzieś wyszedł, powiedział, że niedługo wróci – odpowiedział Alex gdy cała czwórka wychodziła

— Mam nadzieje, tyle pracy na marne, zabiłabym go!! – powiedziała sama do siebie De Luca
Maria położyła się na kanapie wzięła kartkę i długopis i zaczęła pisać (na pewno poznacie co to, sory, że kopiuje, ale bardzo ją lubię, jest to przetłumaczenie na polski. ) :
"Nie słyszałam, jak wyszedłeś,
Zastanawiam się, jakim cudem nadal tu jestem,
I nie chcę ruszać niczego,
To mogłoby zmienić moją pamięć..."
Dziewczyna zanuciła cicho melodie pisząc dalej:
"Och, jestem czym jestem,
Zrobię to, co zechcę,
Ale nie mogę się ukryć
I nie pójdę, nie zasnę
Nie mogę oddychać,
Dopóki nie odpoczniesz tutaj ze mną.
I nie odejdę
I nie mogę się ukryć, nie mogę istnieć
Dopóki nie odpoczniesz tutaj ze mną"

— Niezłe!! – wykrzyknęła. Wstała pospiesznie z tapczanu (mam nadzieje że już wiecie co to za piosenka, Dido...)...
Zamknęła o i wczuła się w rolę. Chwyciła pierwszy lepszy przedmiot udając, że to mikrofon i zaczęła śpiewać poruszając się w takt własnej muzyki. Nagle wpadła na kogoś, podniosła z przerażeniem w oczach wzrok. Zanim się spostrzegła tamten ktoś pocałował ją czule. Znała ten pocałunek, to był jego pocałunek, jej Ratha tzn. Michaela. Ten pełen uczuć i tęsknoty pocałunek. Nagle oderwała się od niego i powiedziała spuszczając głowę:

— Długo tu jesteś??

— Wystarczająco aby słyszeć twój piękny głos osobiście

— Gdzie byłeś??- spytała sucho

— Nie ważne...cieszę się, że jestem już tu, razem z tobą

— Przesadzasz...nie udawaj romantyka

— Maria, co ja mogę zrobić? Przestań mnie olewać! Robię co mogę

— Nie wystarczająco dużo – powiedziała ale w duchu ściskało ja aby znowu go pocałować – chcesz coś zjeść??

— Pewnie, od rana nic nie przegryzłem...co Is zrobiła dobrego??

— Myślisz, że ja nie umiem gotować?? – popatrzyła na niego tak jakby chciała go zabić

— Nie, ja tak nie powiedziałem – Michael próbował się bronić

— Siadaj, nie gadaj, a ja zaraz przyniosę ci coś!! – rozkazała Maria.
Gdy szła w stronę lodówki machnęła energicznie ręką, a po chwili zaczęła grać muzyka. Potem wyciągnęła z lodówki przygotowane dania. Przejechała dłonią nad każdym z nich i podała do stołu. Siadła przy stole i popatrzyła na chłopaka:

— Nie smakuje?? – spytała

— Nie, jest dobre?? Bardzo...

— To jedz? – po kilku minutach gdy ich talerze stały puste Maria zauważyła że chłopak cały czas się jej przygląda – No co tak się gapisz?? A już wiem...chciałbyś mnie zobaczyć w całości co?? – podeszła do niego bez wahania i usiadła przodem na jego kolanach

— No chciałbym! Kto by nie chciał...- odpowiadał cały czas patrząc na zbliżające się ciało Marii chłopak

— A co byś chciał jeszcze? – spytała się szepcząc mu do ucha

— Ciebie...? – Machael odgarnął włosy dziewczyny i zaczął całować zjeżdżając w stronę szyi

— A chcesz wiedzieć ile miałeś lat kiedy się pierwszy raz całowaliśmy – spytała w przerwach Maria

— Tak

— Byliśmy całą szóstką w ogrodzie i graliśmy w butelkę, mieliśmy wtedy po 14 lat, i ja wylosowałam ciebie, a potem nie mogli nas od siebie oderwać...- Michael posadził dziewczynę na stole i włożył rękę pod jej bluzkę.

— Pięknie śpiewasz

— To była piosenka dla ciebie – Maria zaczęła rozpinać jego koszule, potem jednym ruchem zdjęła ją i położyła ramiona na jego barkach.

— Dzięki- Maria stanęła pchając chłopaka w stronę kanapy.
Położył ją delikatnie i zaczął całować po odkrytym brzuchu. Podniósł bluzkę lekko do góry, aby odnaleźć następne wolne miejsce na jej ciele. Żadne słowo nie mogło przerwać już tego co się dzieje z nimi.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część