presea

Zakazane wspomnienia (5)

Poprzednia część Wersja do druku

***BŁYSK***
Max usłyszał w kieszeni dzwonek swojej komórki. Może to Liz?

—Halo?

—Max! – Nie, to na pewno nie Liz, tylko Brody. – Max, przyjdź do mnie, szybko z tym... czymś coś się dzieje.

—Już idę.
Przerwał układanie pocztówek na stojaku i skierował się do pokoju szefa.

—Patrz! – Wykrzyknął uszczęśliwiony Brody wskazując na czarne, pięciokątne urządzenie. Nagle, zupełnie bez powodu zaczęło migać! Myślisz, że ktoś tu wylądował?

—Nie wiem. Raczej sceptycznie odnoszę się do tego urządzenia. Może to się po prostu popsuło?
Nagle urządzenie zgasło. Uśmiech Brody'ego również.

—Chyba już polecieli – powiedział Max próbując go pocieszyć.
Brody wrzucił urządzenie do szuflady.

—Dobra Max – powiedział. – Właściwie możesz już iść. Poradzę sobie.

—Przecież dopiero przyszedłem.

—Idź. Naprawdę dam sobie radę.

—Dobra, ale jakby co, to dzwoń.
Max pozornie wolnym krokiem wyszedł z pracy, lecz tuż za drzwiami sięgnął po komórkę.

—Michael? Chyba mamy problem. Zwołaj wszystkich do siebie, ja już idę
***BŁYSK***

—Myślisz, że to sygnał wysłany przez jakiegoś kosmitę? – Zapytała Isabel.

—Tak sądzę – odpowiedział Max. – Z tego, co się zorientowaliśmy, kiedy Michael'owi potłukło żebra, to to urządzenie reaguje na naszą obecność. Bliską obecność.

—Czyli ktoś musiał być najprawdopodobniej w UFO Center – Kyle oparł się plecami o ścianę.

—To co robimy? – Zapytał Michael przerywając ciszę.

—Na razie nic. Właściwie to nic nie możemy zrobić. Wy obserwujcie i uważajcie – zwrócił się do zajmujących kanapę kosmitów, a potem do ziemian – a wy... też obserwujcie i uważajcie.

—Trzeba sprawdzić Seana – szepnęła Maria do Liz.

—Sean przyjechał? – Zainteresowała się dziewczyna.

—Taa. I już znalazł sobie panienkę. Jakąś autostopowiczkę.
Max spojrzał na Marię.

—Autostopowiczkę?

—Tak – odpowiedziała zaskoczona dziewczyna. – Zabrał ją na drodze do Roswell. To takie dziwne?

—Możliwe. Nie wiesz kim była?

—Nie. Ale Courtney z nią rozmawiała, wyglądało na to, że się znają.

—Max, daj spokój, przecież nie każdy turysta musi być kosmitą – wtrąciła się Liz.

—Ale może.

—Właśnie – poparł go Michael. – Wszystko, co ma związek z Courtney jest dziwne.
Maria posłała mu mordercze spojrzenie.

—No co? Przecież znalazłem jej zdjęcie w aktach Whitaker.
Max patrzył prze okno. W końcu zwrócił się do przyjaciela:

—Wystarczy, że ją pośledzisz przez dzisiejszy wieczór. Potem się zobaczy.
***BŁYSK***

—Ktoś tu idzie – powiedziała Tess.
Rila i Rath spojrzeli po sobie.

—Nicholas...
Wszyscy poczuli jak słabną ich siły. Po chwili leżeli już na podłodze.

—Zabrać ją – rozkazał Nicholas.
***BŁYSK***

—Ojej – Nicholas sprawiał wrażenie rozczarowanego. – Więc ty nie powiedziałaś gdzie jest Granilith, nie dlatego, że nie chciałaś, ale dlatego, że nie wiedziałaś.

—Gdybym wiedziała, też bym ci nie powiedziała.

—Oczywiście, że byś mi nie powiedziała. Po prostu bym to sobie przeczytał w twojej głowie. Ava! – zwrócił się do stojącej pod ścianą dziewczyny z różowymi pasemkami. – Zajmij się Rathem i resztą. Dyskretnie. Żeby niczego nie pamiętali. Przynajmniej do Żniw.

—A nie lepiej go od razu kropnąć? – Zapytał jej towarzysz – najdziwniejszy okaz jaki można zobaczyć w całym kosmosie. Od razu można było poznać styl Nowego Jorku.

—Dlaczego tak ci na tym zależy? – Zapytał zimno Nicholas.

—Wolałbym nie mieć drugiej wersji siebie.
Nicholas kiwnął głową.

—Rzeczywiście. Dwie wersje takich idiotów są niepotrzebne. Więc może pozbędziemy się ciebie?
Rath z Nowego Jorku od razu zamilkł. Nicholas się uśmiechnął.

—Widzę, że się rozumiemy – skinął na Avę. – Do roboty. Aha, i jeszcze jedno. Wpłyńcie jakoś na waszego Zana. Lepiej by było, gdyby pojawił się na Szczycie.
Wyszli. Nicholas pomyślał ,że dobrze mieć takich jeleni. Ava myślała, że chętnie zabiłaby Ratha za wciągniecie jej w tę eskapadę. I wszystko dlatego, że zobaczył na lotnisku w Nowym Jorku tę laskę i przypomniał sobie jakieś romantyczne chwile. Tego już za wiele, myślała. Już nie dam się wciągnąć w ten kosmiczny mętlik. Tylko Zan mnie tam trzyma. Rath nie myślał.
***
I co ja mam z tobą zrobić Rila? – Nicholas usiadł na podłodze obok Rili. – Wypuścić cię nie mogę, bo znowu namieszasz. Druga kopia królowej czyści mózgi całemu towarzystwu. Nie wiesz gdzie jest Granilith – wyliczał. – Więc sama widzisz, że nie jesteś nam potrzebna. Ale bardzo dziękuję za informacje o rebeliantach.
Rila uśmiechnęła się szeroko.

—Proszę bardzo. Tylko ostrzegę cię, żebyś potem nie płakał. Już za chwilę ich tam nie będzie.

—Ciekawe. A to dlaczego?

—Zostali poinstruowani, aby w wypadku zaniku mojego sygnału uciekać.
Nicholas zmarszczył brwi.

—Ty chyba nie zamierzasz...
Nie dokończył. W pomieszczeniu został sam. Spojrzał na kupkę popiołu i westchnął:

—Prawdziwy żołnierz.

Posłowie:
Elementy dotyczące Shag Harbour zaczerpnęłam z filmu dokumentalnego "Nowe Roswell".
Ps. Byłabym wdzięczna, gdybyście wyrazili swoją opinię o moim opowiadaniu.




Poprzednia część Wersja do druku