Kora

Kim jesteś (3)

Poprzednia część Wersja do druku

Minął już miesiąc, od kiedy Cornelia przeniosła się do swojej nowej rodziny. Nie chciała chodzić do szkoły, bo uważała, że jej to nie potrzebne skoro jest kosmitką. Jednak Michael nie chciał się zgodzić na to. Dziewczyna nie miała wyjścia, musiała chodzić, choć nie znosiła siedzieć na lekcji i słuchać tych wszystkich nudów. Co innego jakby chodziła do szkoły na Antarze. Nikomu nie powiedziała, że chcę wrócić na Antar nawet Marii, z którą się bardzo zaprzyjaźniła. Cornelia dużo myślała o swojej planecie, bardzo chciała tam wrócić, ale nie wiedziała jak. Nikt nie wiedział jak wrócić. Zresztą Michael, Max i Isabel nie chcieli tam wracać, uważali, że na Ziemi jest ich dom nie na Antarze. Sesje, na których dziewczyna starała się sobie przypomnieć przeszłość nie przynosiły żadnego rezultatu. Pamiętała tylko to, co jej się udało przypomnieć przez to dziwne starcie z Issy. Pewnego dnia nie wytrzymała...

— Max, Michael, Isabel, Liz, Maria, Kyle. Chce wam coś powiedzieć

— Co takiego? Zapytała zdziwiona Isabel

— Chcę wrócić do domu!

— Przecież sprzedano dom po twoich rodzicach. Powiedziała Maria

— Nie do tego domu. Do tego prawdziwego

— Chodzi ci o Antar? Zapytała Liz

— A o co innego. Antar jest moim domem, naszym domem. Wskazała na Michaela, Maxa i Isabel

— To wykluczone. Powiedział Max

— Dlaczego?! Krzyknęła

— Ponieważ Kivar jest tam i może nas zabić. Zresztą nie chcemy tam wracać, nawet nie mamy, czym.

— Wy nie musicie, a Kivara można zabić

— Jasne, że można. Tylko jak tam wrócić??? Zapytał zły Michael

— Kal nam pomoże. Powiedziała Cornelia

— Kal nie może nam po tym, co mu Max zrobił. Po za tym on nie chcę wracać. Powiedziała Isabel

— Nie to nie. Sama jakoś sobie poradzę

— Zrozum, nie warto tam wracać. Powiedział Max

— Może dla was

— Nie wrócisz tam. Odpowiedział

— Zobaczymy
Kilka dni później w TV mówili, że znany producent filmowy nie żyje. Chodziło o Kala.

— Nie mówmy jej. Zdecydował Max

— A jak się sama dowie? Zapytała Liz

— Nie dowie się. Nie ogląda w ogóle telewizji

— A nawet, jeśli to przecież nie będzie wiedzieć, że to on. Powiedział Max

— Maxwell, nie wydaje ci się dziwne, że nagle, Kal nie żyję. Spytał Michael

— Nie wiem Michael.

— A może został zabity? Powiedziała Liz

— Możliwe.

— Tylko, przez kogo? Zapytała Isabel

— Chyba, że skórowie wrócili. Powiedziała Liz

— Nie, na pewno nie. Oni by szukali nas, a nie Kala. Powiedział Michael

— Zostawmy tą sprawę. Na pewno został zabity przez jakiegoś złodzieja. Powiedział Max

— Tak jest! Odparł Misiek
Nagle przyszła Cornelia.

— Nawet nie wiecie jak się cieszę, że są już wakacje!

— Też bym się cieszyła jak bym chodziła jeszcze do szkoły. Powiedziała uśmiechnięta Maria

— Max! Nie pokazałeś mi jeszcze orbitoidów i księgi przeznaczenia. Powiedziała Cornelia

— Po co ci one? Zapytał

— A po co mi mogą być potrzebne? Żeby zobaczyć. Mam do nich takie samo prawo jak wy

— Poczekaj chwile.
Po kilku minutach wrócił Max z drewnianym pudełkiem.

— Są w środku. Powiedział

— Dzięki. Teraz pójdę do swojego pokoju zobaczyć.

— Ok.
Cornelia bardzo dokładne oglądnęła orbitoidy i księgę przeznaczenia. Nie zauważyła jak się nagle ściemniło. Nagle nie wiadomo, czemu podeszła do okna, otworzyła je i wzięła orbitoidy do rąk. Przyłożyła je do siebie i użyła swoich zdolności. Orbitoidy zaświeciły się i zaczęły wydawać dźwięk. Ze znaków na nich wyświetlił się obraz. Pojawiła się postać mężczyzny...

— Witaj Olavio. Jestem ojcem Zana i Vilandry, ale również twoim. Nikt o tym nie wiedział oprócz twojej matki. Jesteś pewnie ciekawa czy Rath też jest moim synem. Odpowiedź brzmi nie. Przed moją śmiercią postanowiłem, że jeśli coś ci się stanie, to masz być też wysłana na ziemię, aby się odrodzić i później pomóc królewskiej czwórce uratować naszą planetę. Żeby to zrobić musicie wrócić. Jest tylko jedna droga do domu granilith. W przypadku, gdy go nie będzie, musisz sama coś wymyśleć. Postanowiłem, że ty też coś dostaniesz, tak jak królewska czwórka dostała granilith. Nie jest to tak potężne, ale na pewno ci się spodoba. Nie powiem ci, co to jest. Sama zobaczysz. Pamiętaj o naszej planecie i ucz się dobrze korzystać ze swoich zdolności. Żegnaj córko i wybacz mi, że nie miałaś takiego życia jak Vilandra i Zan. Zawsze cię kochałem tak samo jak twoją siostrę i brata.

— O boże! Krzyknęła Isabel
Cornelia odwróciła się...

— Byliście tu cały czas? Zapytała

— Tak. Powiedział Max

— Jak to zrobiłaś? Wydusił z siebie Michael

— Nie wiem. Nagle doznałam olśnienia.

— Ale jak to możliwe, że jesteś też siostrą Maxa i Isabel? Spytała Maria

— A skąd mam to wiedzieć? Słyszałam to, co wy

— Nie mogę w to uwierzyć! Krzyknęła Isabel

— A co ja mam powiedzieć? Powiedziała zdenerwowana Cornelia

— Widocznie, ojciec Maxa i Isabel czy też Zana i Vilandry miał romans z matką Michaela.

— Na to wygląda powiedział. Zdumiony Michael

— Czy mogę przytulić moją drugą siostrę? Powiedział Max

— Jasne

— Zaakceptujecie to, że jestem waszą siostrą?

— Jasne. Opowiedział Max z Isabel

— Zawsze chciałam mieć siostrę. Powiedziała Isabel

— Nie chcę się wtrącać, ale co z tą rzeczą, co dostałaś? Wtrącił Kyle

— Musimy jechać do Los Angeles. Odpowiedziała
Tydzień później byli już w Los Angeles...

— Pamiętasz gdzie była ta jaskinia? Zapytała Liz

— Gdzieś na plaży, ale nie wiem gdzie

— Musimy przejść cała plażę, może sobie przypomnisz. Powiedział Max
Minęło już kilka godzin a Cornelia dalej nie przypomniała sobie.

— Nie pamiętam!!! Krzyknęła

— Spokojnie przypomnisz sobie. Powiedziała Liz

— Zaraz, niech pomyśle. Powiedziała Cornelia

— To było skała dość duża, jakieś 100 metrów od wody.
Nagle Cornelia doznała olśnienia i zaczęła biec przed siebie. Wszyscy biegli za nią. Minęło 10 min a ona dalej biegła. Wkońcu weszła bez problemu na jakąś skałę, podeszła do ściany skalnej i wyciągnęła rękę. Machnęła nią i przyłożyła do odcisku ręki, który się pojawił. Nagle w skale pojawiło się wejście. Wszyscy weszli do środka. Pomieszczenie było dość duże, miało kilka pajęczyn i znajdował się w nim inkubator. Taki sam jak w Roswell, tylko, że jeden.

— To tu! Krzyknęła

— Trzeba znaleźć tą rzecz! Powiedział Michael oglądając dokładnie pomieszczenie.

— Może będzie za inkubatorem tak jak u was. Powiedziała Liz

— Sprawdźmy. Powiedziała Cornelia
Podeszła do inkubatora, odsłoniła pajęczyny i błonę. Po czym weszła. Zobaczyła naprzeciw siebie drzwi, wstała i próbowała je otworzyć bez skutku. Na drzwiach było coś napisane, ale nie po angielsku tylko w ich języku, którego nie umiała. Zawołała resztę.

— Co to może być? Zapytała Isabel

— Nie wiem. Powiedział Max

— Pewnie trzeba przeczytać to, żeby wiedzieć jak otworzyć drzwi. Powiedziała spokojnie Liz

— Tylko, że nikt z nas nie umie tego języka. Odpowiedział, Michael

— Alexowi się jakoś udało. Powiedziała Maria

— Tylko, że jemu jakoś Tess pomagała

— Pomyślmy logicznie. Każde kosmiczne drzwi działają na wasze moce. Powiedziała Liz.

— Zgadza się. Cornelia spróbuj je jakoś otworzyć swoimi mocami. Powiedział Max

— Ok. odpowiedziała wyciągając rękę.
Cornelia próbowała otworzyć drzwi, ale nic nie dało się zrobić.

— Nie potrafię

— To może niech każdy z was spróbuje je otworzyć. Powiedziała Maria

— Dobry pomysł. Powiedział Michael
Najpierw spróbował Max, potem Michael a po nim Isabel. Nic nie przynosiło rezultatów.

— Liz może ty spróbujesz? Przecież też masz zdolności. Powiedziała Maria

— Tak, ale ja nie jestem kosmitką.

— Liz spróbuj. Powiedział Max

— Ok.
Liz podeszła do drzwi, nie wiedziała, co zrobić. Po chwili namysłu wyciągnęła rękę i przesunęła ją nie dotykając drzwi. Pojawił się taki sam znak jak na orbitoidach...

— Brawo

— Podajcie mi orbitoid. Powiedziała Cornelia
Michael podał jej orbitoid. Cornelia wzięła go i znakiem na orbitoidzie dotknęła znak, który się pojawił naprzeciwko drzwi. Mrugnęło niebieskie światło i drzwi się otworzyły.


Poprzednia część Wersja do druku