Liz Parker

Kocham Was Oboje (4)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Chłopaki uspokoili się i spojrzeli na drzwi

— Kto to może być???- zapytał Max

— Nie mam bladego pojęcia
Pukanie się powtórzyło. Michael z zakrwawionym nosem otworzył drzwi.

— Liz??!!

— Michael na miłość boską co Ci się stało
Liz weszła do środka i w tym momencie zobaczyła Maxa, który nie wyglądał lepiej niż Michael.

— Max??!! Co wyście najlepszego zrobili??!!! Dlaczego się pobiliśćie???!!!

— Mała sprzeczka- powiedział Michael

— Tak mała sprzeczka- powtórzył Max

— Jasne mała sprzeczka, a o co???

— O nic

— Jak to o nic. Powiedźcie o co tu do diabła chodzi??? O co się pokłóciliście??

— Niech ci Michael powie.

— Michael???

— O nic

— I tak to z ciebie wyciągnę, a na razie chodźcie się umyć bo wyglądacie jak.... lepiej nie kończę.

— Ja już pójdę do domu.

— Najpierw się umyj.

— Nie pójdę tak

— Zostaw go Liz niech idzie.

— Cześć Liz

— Cześć Max
Liz poczuła się dziwnie, nie chciała żeby Max odchodził, ale nie mogła nic powiedzieć, zresztą był przy niej Michael.

— No więc??

— Co??

— No więc o co poszło???

— O nic

— Jakby o nic to nie miałbyś teraz krwotoku z nosa

— Liz...

— Michael czemu mam wrażenie że wy wiecie o czymś o czym ja nie wiem i to dotyczy mnie?

— Po prostu pokłóciliśmy się.

— Ok. jak nie chcesz powiedzieć to nie, ja nie będę drążyć tego tematu.

— Dzięki. Nie martw się jeśli to się spełni to i tak się o tym dowiesz

— Co się spełni???

— Liz...!

— Ok. ok. już nie będę. A więc nareszcie sami
I zaczęli się namiętnie całować, tylko że Liz wyczuwała że coś jest nie tak, i tu nie chodziło wyłącznie o Michaela ale i o Maxa.......

W szkole

— Cześć Max

— Cześć Maria. Jak tam??

— Ok. chodź nadal jestem w lekkim szoku po tym jak wczoraj...

— Ja też.

— Nie myślałam że Liz, taka rozważna zajdzie w ciążę

— Ciiiiiii. Mów ciszej nie wiadomo kto słucha, a lepiej żeby na razie się to nie wydostało do publicznej wiadomości.

— Masz rację. Wiesz co wiem co pomoże nam się rozerwać

— Co???

— Jest styczeń, wszędzie śnieg...

— I???

— Łyżwy kolego łyżwy..

— Sam nie wiem...

— Max nie proponuje ci randki, wiem że na ostatniej nam nie wyszło, proponuje ci przyjacielski wypad na łyżwy co ty na to???

— Ok. dobra, hej wiesz co, Liz też by się przydała rozrywka może ją weźmiemy ze sobą???

— Ale przecież jest Michael.

— Michael ma samolot za 3 godziny.

— Już??? Myślałam ze zostanie na kilka dni?

— Liz też tak myślała, ale Michael jest nieobliczalny, nigdy nie wiesz czego się po nim spodziewać

— O cześć Isabel

— Cześć Maria

— Sorry że przerywam wam te miłosną pogawędkę ale musze z tobą pogadać Max

— To nie...

— Tak, tak idziesz czy nie???

— Już. To na razie Maria, pogadam z Liz

— Ok. Na razie

— Co się stało???

— Michael ma nam coś do powiedzenia.

— Michael!!!!???? Ja tam nie idę!!!

— Max jesteś królem, jeżeli ktoś się tu powinien bać to Michael

— Ja się nie boje po prostu nie chcę z nim gadac!!!!!!!

— Max mamy tylko siebie, musimy się trzymać razem

— Trzymać razem ha ha bardzo śmieszne, czy Michael powiedział ci co zamierza???

— Nie

— No to chodźmy....

Michael powiedział Isabel co ma zamiar zrobić. Jako dziewczyna była trochę oburzona, ponieważ lubiła Liz, ale uznała że to co on robi jest wyłącznie jego sprawą ale nie podobało jej się to że zostaną rozdzieleni, a przecież dochodzo do tego rozgłos jaki Michael na pewno ze sabą przyniesie, a tego im najmniej brakuje. Michael dobrze o tym wiedział, ale ojciec zaproponował mu na razie przyglądanie się, no przecież musi jeszcze zaliczyć Harward wydział prawa najlepiej. Ojciec Michaela był bardzo stanowczy a życie Michaela planował z góry, co jemu się w ogóle nie podobało, no ale cóż chciał się uczyć, ale czy to miało być prawo??? Michael myślał że ojca mu się uda jeszcze przekonać ,a le nic nie zmienia faktu że Michael się zakochał w tamtej dziewczynie, a Liz nic o tym nie wiedziała.

— Cześć Liz.

— Cześć Max. Co słychać?

— Mam do ciebie propozycję

— Jaką???

— Może wybierzesz się ze mną i z Marią na łyżwy

— ( Liz została ukłuta nutką zazdrości) z Marią ???

— tak, właściwie to ona wymyśliła, to znaczy żeby pójść na łyżwy, a ja zaproponowałem twoją obecność ( ostatnie wyrazy Max powiedział z dumą)

— czyli Maria nie chce żebym poszła???

— Nie to nie tak, oczywiście że chce, tylko myślała że Michael zostanie dłużej...

— Szczerze mówiąc ja tez tak myślałam. Max....

— Tak??

— Co się dzieje z Michaelem???

— To znaczy???

— Ostatnio jest jakiś nie swój, tak jakby coś przede mną ukrywał...

— Wiesz co Liz musze ci coś powiedzieć, wiem o co chodzi Michaelowi, obiecałem że co to przekaże choć on to powinien zrobić sam, powiem Ci jak pójdziesz z nami na łyżwy

— Ok. pójdę a teraz mów

— Nie mogę Michael powiedział ze jak zadzwoni żeby potwierdzić informacje to ci mam powiedzieć.

— Och Max...

— Proszę nie patrz tak na mnie. Baw się póki możesz..

— Ok. to o której na te łyżwy idziemy???.............


Po łyżwach:

— Świetnie się bawiłam!

— Tak ja też! A ty Max?

— Ja też, kiedy znowu się wybieramy?

— Mam propozycję, może jutro pójdziemy do kina na tą nową komedię, a później na pizzę? Oczywiście Alex też będzie.

— No nie wiem, to będzie wyglądać jak podwójna randka.

— Liz, przecież wszyscy wiedzą, że chodzisz z Michaelem.

— No właśnie i...

— Liz posłuchaj musze z tobą pogadać.

— O tej sprawie?

— Tak.

— O jakiej sprawie?- spytała zaciekawiona Maria

— O, to projekt naukowy musimy go omówić.

— Aha i co z tym jutrem?

— Ok. Idę

— No dzielna dziewczynka. O 6.30 spotykamy się przed kinem.

— No to na razie.

— Cześć Maria

— Liz, ja...

— Tak? Powiedz wreszcie, bo nie wytrzymam.

— Bo widzisz, Michael......

— Tak..??

— Jego ojciec jest bardzo uparty i planuje życie swego syna z góry, co Michaelowi się nie za bardzo podoba i widzisz, on chce żeby Michael został tam na stałe, po skończeniu collegu ma rozpocząć karierę polityczną.

— Ale Michael się chyba temu przeciwstawił co nie?

— ......

— NIE?!

— Liz, Michael chce studiować i.....

— Ale przecież polityka to rozgłos, a z tego co wiem to wam niepotrzebne?

— Tak, masz rację Michael myśli ze jego ojca uda się jeszcze przekonać.

— Czyli nie będzie tak źle, przecież na koniec szkoły przyjedzie tutaj i są całe wakacje.....

— Liz jest jeszcze coś.....

— Co?

— Michael będzie przysyłał Ci pieniądze na dziecko i od czasu do czasu cię odwiedzał....

— To normalne, przecież będzie studiować i.........

— Ale Liz, on do ciebie nie wróci, Michael się zakochał i zamierza na stałe osiedlić się w Europie, albo przenieść się tu ale ze swoją nowa miłością. Liz tak mi przykro...
Liz zaczęła płakać. Max przytulił ją. Było mu jej żal, a zarazem cieszył się że mu jej nikt nie odbierze. Czuł się wspaniale kiedy była w jego ramionach. Nagle spojrzeli na siebie:

— Max, co teraz będzie? Urodzę dziecko kosmity, nie wiem co się stanie, a jego ojca nie będzie przy nim!

— Liz ja będę przy tobie i cię nigdy nie opuszczę
I wtedy się pocałowali.

— Max, ja jeszcze nie jestem na to gotowa....

— Ja rozumiem, będę na ciebie czekał, ale chce żebyś wiedziała, że cię kocham.

— AAAA!!!!!!!!!!

— Liz co się dzieje???

— Dziecko!!!!!! Coś nie tak z dzieckiem!!!!! Max!!!!! Wody mi odeszły!!!!!!! Zaczyna się!!!!!!!!!!

— To nie możliwe...

— O mój Boże Max ja rodzę i to o wiele za szybko!!!!!!! Max co teraz??!!!!!!



C.D.N.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część