Liz Parker

Kocham Cię (9)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Wyjaśnienia

— No więc słuchamy.

— Najpierw chciałabym was przeprosić, wiem, że moje słowa nic nie
snaczą ale ja naprawdę nie zrobiłam tego naumyślnie. Max mówiłam
ci że jestem zakochana, Kavar zagroził mi że zabije mojego
ukochanego, nie miałam wyjścia musiałam wybrać albo Isabel albo
Jessy.

— Isabel? Jak to a nie miał nas zabić?

— Wiedział, że nie będzie łatwo was ściągnąć, wiedział, że będę miała
trudności jak wybierze całą waszą grupę. Chciał tylko Isabel,
przynajmniej na razie.

— Gdzie ona jest?

— Prawdopodobnie jest już na Antarze.

— CO??!!!

— Jak wiecie Kavar kochał Vilandrę to znaczy waszą Isabel. On chciał
ją z powrotem odzyskać, więc posłużył się mną. Nie wiem co on
knuje i nie wiem czy chce wykorzystać Isabel, ale wątpię w to, bo
Isabel nie popełniłaby drugi raz tego samego błędu chyba, że...

— Chyba że co?

— Chyba że jej obca natura zwycięży.

— To znaczy jak to zwycięży?- Maria nie do końca wiedziała o co jej
chodzi

— Każdy znas składa się z DNA człowieka i kosmity, nie jesteśmy
ludźmi. Pamiętamy niektóre zdarzenia z naszej planety...

— I???

— To że wychowali nas ziemianie, że wychowywaliśmy się w ich
środowisku uczyniło znas w większej mierze ludźmi, ale kiedy....

— Znajdziemy się w odpowiednich warunkach, to znaczy kiedy
powrócimy na nasza planetę możemy zapomnieć o naszej ziemskiej
naturze i całkowicie wtopić się w nasze kosmiczne pochodzenie.

— Dokładnie Michael, dokładnie o to chodzi.

— To znaczy że nigdy nie zobaczymy Isabel- Max nie wiedział co
myśleć

— Nie wiem. To wszystko zależy od Isabel. Wątpię aby Kavar chciał ją
więzić, ale może w niej na siłę wywołać prawdziwą Vilandrę

— Wywołać?

— Coś w rodzaju prania mózgów

— Nie pozwolę aby ktokolwiek zrobił mojej sisostrze pranie mózgu!!!!

— Max uspokuj się nikt z nas tego nie chce
Teraz dopiero Wonda zwróciła uwagę na Liz. Spojrzała na nią
niepewnym wzrokiem.

— Dlaczego tak na mnie patrzysz?

— Jak?

— Tak jakbym popełniła przestępstwo.

— Nie wydaje ci się.

— Nie zaraz Liz się nie wydaje dlaczego ty na nią tak patrzysz?-
Michaelowi zauważył że coś jest nie tak.

— Nie odnioslaś prawie żadnych obrażeń....

— I...???

— I to że to niemożliwe jak na człowieka...

— Co ty sugerujesz?!!

— Liz spokojnie niech to nam wyjaśni.

— Ja wiem o czym mówił Nikolas.

— O czym?- Max wyraźnie ożywił się, te myśli nie dawały mu spokoju

— Max on postu bredził, a teraz ona chce nam mydlić oczy!

— A może to wy chcecie MI mydlic oczy co!?Bo głupitki Max się na
wszystko nabierze co?!

— Chłopaki dajcie spokój, bo właśnie o to chodziło Nikolasowi, o to
żeby nas skłócić!

— Czy ty naprawde uważasz że mogłabym cię okłamać?

— Nie wiem Liz ja już nie wiem co myśleć.

— Wiedziałam.

— Co wiedziałaś.

— Że nie jesteście jeszcze na to gotowi.

— Na co ?

— Na przyjęcie tego wszystkiego do wiadomości. Powiedziałam wam
jakie były powody mojej zdrady, i naprawdę nie miałam wyjścia.
Wiem że to trudne, ale radzę wam zbierać siły, a nie przejmować się
Isabel, bo i tak nie jesteście w stanie nic zrobić?

— A granilith?

— Granilith, no cóż.... nie jesteście, a raczej nie jesteśmy na to gotowi.
Przepowiednia mówi jasno i wyraźnie, że najpierw musimy zbierać
siły, a potem....

— Isabel to nasza rodzina nie możemy jej opuścić!!!!

— Cholera czy wy nic nie rozumiecie?!!!!!! Isabel nic nie grozi, a wy
zginiecie!! Oni was tam zabiją a tylko w grupie możecie przetrwać, a
ja z wami teraz nie pojadę, sami nie dacie sobie rady

— A to niby czemu?!

— Michael zastanów się przecież wy się kłócicie już teraz o coś co się
stało w waszej przeszłości, co zaważyło na waszych losach, a nawet
nie macie pojęcia co to jest!!!!

— Teraz to już za daleko zabrnęłaś powiedz w końcy o co w tym
wszystkim chodzi do jasnej cholery!- Max nie wytrzymał, nie mógł
znieść tego napięcia, wiedział że coś jest nie tak, czuł to , jakieś
obrazy przewijały się mu przed oczami, bał się je dokładnie
zobaczyć

— Dobrze, ale pamiętajcie, że nie możecie się winić za rzeczy które
popełniliście w tamtym życiu.

— Mów wreszcie.

— Zacznijmy od tego, że Liz nie jest człowiekiem....

C.D.N.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część