Liz Parker

Kocham Cię (8)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Ciąg dalszy

— co się dzieje?

— Leż spokojnie nie ruszaj się

— Dlaczego co się stało? Gdzie Max???

— Uspokój się Max... Max poszedł przemyśleć to wszystko. Isabel
zniknęła

— Jak to zniknęła?!

— Nikolas ją porwał i podejrzewamy, że zabrali ją do Kavara...

— Co!!! A co z Marią?

— To dzięki niej żyjemy. Tylko jej nie dosięgło światło i pomogła nam
dojść do siebie. Co najdziwniejsze... ty nie odniosłaś prawie żadnych
obrażeń

— Co?!

— Jako człowiek powinnaś ledwo żyć od mocy jaką uderzył w nas
Nikolas, ty... ty jesteś prawie tak samo cała jak my.

— Prawie?

— Liz...

— Michael co się stało?

— Popatrz- rozepiął dwa guziki bluzki Liz i odsłonił jej ramię, podał jej
lusterko (Kiedy Maria ocuciła Michaela i Maxa zanieśli Liz do
samochodu i zawieźli ją do Michaela)- na ramieniu Liz był widoczny
znak pięciu planet, czyli królewska pieczęć, taką jaką nosił Max.

— Michael! Dlaczego to znajduje się na moim ramieniu?

— Nie wiem Liz, Max też nie wie i to go martwi. Liz Max sądzi, że to co
mówił Nikolas było prawdą.

— CO!!?? Ale... jak on może!! Przecież ja jestem człowiekiem!

— To jak wyjaśnisz pieczęć?

— Nie wiem... nie czekaj, to pewnie przez to że Max mnie uleczył,
może przez to zaszły we mnie jakieś zmiany!

— Może... ale znasz Maxa. On wszystko musi przemyśleć. Choć to
nawet prawdopodobne że Max uleczając ciebie dał przekazał ci
królewską pieczęć. Chociaż...

— Co?

— Nawet my nie mamy tej pieczęci.

— No wreszcie się obudziłaś- Maria podeszła i przytuliła przyjaciółkę

— Podobno to twoja sprawka..

— Co?

— No że uratowałaś nam życie- dziękuję Maria

— Nie ma o czym mówić- Jak się czujesz?

— Ok. jestem trochę rozkojarzona, ale w porządku.

— Gdzie jest Max?

— Siedzi u ciebie w pokoju

— Myśli?

— Tak- odparł Michael

— Liz....

— Tak?

— Czy tu nie jesteś... czy byłaś wobec nas szczera?

— Co? O co ci chodzi?

— Liz czy... czy ty nie jesteś kosmitką?

— MARIA!!! Ty też! Przecież wiesz, że ja jestem człowiekiem,
widziałam swoją kartę urodzenia! Przecież nawet mam zdjęcie w
szpitalu z mamą.

— Tak to prawda, czyli Nikolas musiał kłamać, Liz nie może być
kosmitką.

— No pewnie! Przecież Nikolas tylko tak sugerował, chciał nas ze sobą
skłócić!

— Tak to chyba prawda, ale dlaczego Max tak się tym przejął?
PUK PUK

— pójdę otworzyć

— TY!!! Wynoś się stąd !!!

— Maria co się stało?- Michael pobiegła ku drzwiom. W nich stała
Wonda- Michael wyciągnął przed siebie rękę

— Nie proszę nie! Nie zabijaj mnie, ja chcę wam wszystko wyjaśnić, ja
wcale nie chciałam was zdradzić!

— Akurat, zdradziłaś nas i zginiesz za to!

— Co się tutaj dzieje?- Max wyszedł z pokoju

— Przyszedł nasz wróg

— WONDA! Co ty tu u diabła robisz po tym jak nas zdradziłaś!

— Chce wam wszystko wytłumaczyć

— No Michael dalej zabij ją- krzyczała Maria- już dość nam złego
zrobiła!

— Tak Michael ona nie zasługuje aby żyć!- powiedziała Liz

— Proszę dajcie mi chociaż szansę wyjaśnić, a potem zróbcie ze mną
co chcecie

— Tak a w tym czasie znowu ściągniesz na nas swoich przyjaciół?

— To nie są moi przyjaciele, proszę!

— Masz 5 minut

— Max oszalałeś chcesz znowu jej zaufać, nie dość ci że przez nią
zabrali Isabel i Bóg wie czy ona jeszcze żyje?!!!!- wszyscy ze
zdumieniem popatrzyli na Maxa

— Max jak możesz!- Liz nie mogła uwierzyć

— Isabel nic nie jest

— Jak to?

— Mogę wejść?

— Wchodź. Max powiedział, że masz 5 minut, ale po tych pięciu
minutach pożegnasz się z życiem.
Wonda usiadła na kanapie i zaczęła swoje wyjaśnienia...

C.D.N.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część