Liz Parker

Kocham Cię (5)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Wybaczenie?



Maria nie odzywała się do Michaela. Michael nie wiedział, co ma robić.
Chciał być z nią, ale nie mógł ją narażać i co z tego, że Max i Liz byli
razem, Michael jest inny niż Max, on woli wszystko sam, wszystko, oprócz
spędzenia tak całego życia..... Nie chciał żeby ich stosunki tak wyglądały.

— Część Max!

— Cześć Liz!

— O co ja widzę zakochane gołąbeczki!

— Cześć, Wonda

— Max mamy chyba teraz razem angielski, co nie?

— Tak, chyba tak.

— Liz może wpadniesz do mnie, no wiesz pogadamy, przecież musze
się dowiedzieć, jak Zan, to znaczy Max się zmienił, co ty na to?

— No nie wiem.....

— Liz, ja ci go nie chce ukraść, ale to może być również ciekawe
doświadczenie dla ciebie

— No dobrze.

— Hej, dziewczyny nie zapomniałyście o czymś?

— O czym?

— O mnie, jak możecie mnie obgadywać?

— Ale Maxwell my cię nie będziemy obgadywać, tylko będziemy o
ciebie rozmawiać.

— Ha ha ha bardzo śmieszne!!

— Przepraszam Cię Wonda, ale musze porozmawiać z Maxem sama
ok.?

— Jasne

— Co się dzieje?

— Właśnie ja cię chciałam o to zapytać, co się dzieje z Michaelem?

— Jak to, co?

— Wykorzystuje Marię! Musiałam ją wczoraj uspokajać od 5 do 11!

— Nie wiem pogadam z nim

— Będę ci wdzięczna. Jak się dobrze spiszesz to dostaniesz nagrodę

— Tak a jaką

— Hmmmm a taka ci odpowiada?
I pocałowała go bardzo, ale to bardzo gorąco.

— Hej Michael zaczekaj!

— Część Maxwell, o co chodzi?

— O ciebie, a ściślej o ciebie i Marię

— Tak?

— Michael, co się między wami dzieje?

— A co się ma dziać?

— Słyszałem, że jakby to powiedzieć.... a tak wykorzystujesz ją?

— Co ja!!!!!??? Kto ci tak powiedział? Liz?

— Tak, mówiła też, że musiała wczoraj uspokajać Marię od 5 do 11 w
nocy!

— Co!!??

— Michael bądź ze mną szczery, czego ty w ogóle od niej chcesz, co?

— Max, ona mi się podoba, ale ja nie chce zawierać trwałych związków,
nie chce ją wciągać w te kosmiczne parady

— Więc wolisz się z nią migdalić w składziku, od czasu powiedzieć coś
miłego, ale wasz związek ma pozostać na etapie przyjaźni?

— No właśnie

— A więc przyjaciele uprawiający ze sobą sex?

— Ale my jeszcze nie....

— Ale to nie ma znaczenia, bo jak tak będzie to prędzej czy później do
tego dojdzie

— Ale to ca ja mam robić?

— Michael, jeśli ci się podoba to spróbuj, ale nie możesz ją zaciągać do
składziku i mówić, że to tylko przyjaźń, to będzie nie fair w stosunku
do niej i do samego siebie, przecież jak to tylko przyjaźń to Maria
może spotykać się, z kim chce czyż nie?

— Co!??

— Przecież jesteście tylko przyjaciółmi...

— .....
Widząc niezadowoloną minę Michaela zaczął się śmiać

— Z czego się śmiejesz?

— Z ciebie! Jak widzisz nie możesz tak postępować, bo by to i ciebie i
ją zabiło!

— Masz racje Maxwell, dzięki, idę to wszystko przemyśleć

— Ok.

W domu Liz:

— Ładny masz pokój

— Dzięki
Wonda zaczęła przeglądać zdjęcia stojące na szafce Liz. Szczególnie
przykuło jej uwagę zdjęcie, na którym Max czule obejmował Liz, a w tle
widać było świecącą choinkę i pełno śniegu.

— Ładne zdjęcie

— To moje ulubione

— Nie dziwię się. Na Antarze też miałam dużo zdjęć, a najwięcej z
Maxem, moim ulubionym było, zdjęcie z naszych zaręczyn, było ono
zrobione nocą na tle zagwieżdżonego nieba i pięknego jeziorka

— Jaki on tam był?

— Zan? Był.... (Wonda usiadła na łóżku obok Liz)był wspaniały,
całkiem podobny jaki jest tutaj, był przystojny, miał poczucie
humoru też nie lubił imprez, zupełnie jak na Antarze, nie nawidził
królewkich przyjęć i gdy tylko nadarzyła się okazja brał mnie za ręke
i uciekaliśmy nad jezioro królewskie, znajdowało się ono, w pięknym
miejscu niedaleko pałacu. Tak, Zan był całkiem podobny do Maxa,
tylko z małym wyjątkiem on Kochał mnie, a Max ciebie.

— ....

— Nic nie mów wiem że to dla ciebie również trudne, ale pomyśl sobie,
żyjesz 17 lat i nigdy nigdzie nie zagrzejesz miejsca, cały czas
poszukujesz. Obiektem moich poszukiwań był właśnie Max! Nikt
sobie nie wyobraża jak ja go kochałam, szukałam go całe moje
życie, chciałam odnaleźć mojego ukochanego....

— A tu na twojej drodze pojawiłam się ja?

— To jest bardziej skomlikowane...

— Max mówił coś o jakimś chłopaku w którym się zakochałaś?

— Mówił ci?

— Tak

— To prawda zakochałam się, pewego dnia wpadłam w tarapaty z
prawem w NY i pomógl mi pewien prawnik o imieniu Jessy.

— Jest z tobą?

— Nie, został w NY, zresztą po tej akcji ja też się tam zaczepiłam,
mieszkałam z nim przez pare miesięcy, a potem dostałam cynk

— cynk?

— Tak, no może nei cynk, ale raz w TV pokazywli Roswell i właśnie
Crashdown, a przed Crahdown a kurat w tym momencie przechodził
Zan!!

— Ale jak go poznalaś? Wyczułam, pewnie już wiesz że my kosmici
wyczuwamy się nawzajem?

— Tak. Niesamowite!

— Wiem. Która godzina?

— W pół do jedenastej

— No to spadam już

— Dzięki za opowieść

— Nie ma za co narka.


Maria właśnie wychodzila z łazienki, kiedy usłyszala pukanie do okna

— kto to może być?
Odsłoniła żaluzje i zamarła, za oknem cały zziębnięty i przemoknięty
stał Michael. Maria otworzyła okno

— co ty tu robisz? Nie widziałeś, że pada?

— Widziałem, ale chciale przyjść do ciebie...

— Po co? A już wiem chcesz się znowu migdalic tak, aha , a poxniej
możemu pójdziemy do łóżka, now iesz takie małe bzykanko co?!

— Maria, ja...

— Nic nie mów, myślałam.... a zresztą możesz już iśc

— Maria...

— No idź!!!
Michael nie wytrzymal, przyparł Marię do ściany i pocałowal ją

— a teraz dasz mi dojść do słowa?
MAria tylko kiwnęła głową

— no wiec, przyszedłem tu aby cię przeprosić, nie chcialem cię urazić,
ani żeby tak to wyszło. Przepraszam byłem głupi. Dopiero Max mi
uświadomił, że sam nie wytrzymałbym w takim związku. No więc,
Mario De Luca czy zostaniesz moją dziewczyną?

— Co!!!???

— Czy zostaniesz moją dziewczyną?

— O Michael... –Marii spłynęła łza po policzku

— Czy to znaczy że tak?

— Tak głuptasie.- i pocałowała go gorąco w usta.

— Maria?

— Tak?

— Obiecaj mi ylko jedno

— Co?

— Że nie będziesz się spotykala z nikim innym
Maria uśmiechnęła się

— dobrze ty mój głuptasie, przeciez chyba na tym polega związek no
nie? Że tylko ludzie spotykają się ze sobą, a nie z kimś innym.

— Masz rację

— a jeszcze jedno

— tak?

— Ale jak Tom Cruise zaprosi mnie na randkę, to zgodzę się bez
wahania
Michael zaczął się śmiać, podobnie jak Maria

— Dobrze kotku, dobrze.


***

— Jak ci idzie?

— Dobrze, ale czy to jest konieczne?

— Jak najbardziej

— Ale ja niechcę

— Nie obchodzi mnie to! Masz to zrobić, bo chyba ci zależy na życiu
twoich najbliższych?

— Tak....
***




Poprzednia część Wersja do druku Następna część