Liz Parker

Kocham Cię (2)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Max pochylił się nad Liz i przyłożył jej rękę do czoła. Próbował ją uzdrowić.
Minęło chyba z pół godziny gdy Liz otworzyła z trudem oczy.

— Liz dzięki bogu nic Ci nie jest!!!!

— Max, ja widziałam...widziałam Ciebie na tej innej planecie

— Co?? Co ci się w ogóle stało???

— Sama nie wiem, poczułam ciepło przepływające moje ciało i zarazem dreszcze. Max miałam wizje.

— Jakie wizje??

— Widziałam Ciebie Michaela i Isabel na twojej planecie...

— Widziałaś nas jako... zielonych ludzików???

— Nie pamiętam jak dokładnie wyglądaliście raczej czułam wasze aury, ale tak widziałam waszą dawną postać choć pamiętam wszystko raczej jak przez sen. Max, ale był tam jeszcze ktoś

— Kto??

— Nie wiem ale to chyba była jakaś dziewczyna

— To znaczy że z nami jest czwarty obcy???

— Chyba tak, ale nie to jest teraz najważniejsze, Max ktoś próbował nas ostrzec...

— Kto??

— Jakaś kobieta...

— Może to była moja matka moja i Isabel..

— Może, mówiła że nadchodzi niebezpieczeństwo

— Jakie???

— Nie dokończyła, ale powiedziała że tylko razem przetrwamy, że wszyscy musimy się trzymać razem tzn. ludzie i kosmici

— Chwileczkę, ale dlaczego jeżeli moja matka próbowała się z tobą skontaktować to dlaczego ja musiałem cię uzdrawiać i dlaczego nie skontaktowała się ze mną albo z Isabel???

— Powiedziała tylko tyle że wiedziała że ty powiedziałeś mi o sobie i że jest bardzo osłabiona więc nie umiałaby tak się ze mną połączyć żeby moje ciało nie zostało uszkodzone więc gdyby połączyła się z tobą to mógłbyś zginąć.

— Och Liz tak się o ciebie bałem, myślałem już że.... że...

— Max nic mi nie jest, jestem już przy tobie i nigdy cię nie opuszczę!!!!!!!!!!!!!!!!!! MAX!!!!!! MaX!!!!! Co ci się stało???!!!!
Tym razem Max osunął się na ziemię z wyczerpania. Uratowanie Liz przyniosło skutki, Max był "nieludzko" wykończony.
Liz nie wiedząc co ma zrobić zadzwoniła do Michaela. Michael był bardzo zdziwiony jej telefonem ( nie wiedział jeszcze że Max wszystko powiedział Liz). Liz wszystko mu wyjaśniła, a Michael uspokoił ją że to tylko przemęczenie i po kilku godzinach powinien dojść do siebie. Po pół godziny dołączyła do nich Isabel, która nie była zadowolona tym co się stało, gdy jednak Liz opowiedziała pozostałej dwójce o tym co przeżyła ( chodzi tu o wizje jakiej doznała) obydwoje zaczęli się trochę uspokajać (jeżeli chodzi o Liz oczywiście, a jeśli chodzi o wizje byli zdenerwowani i nie wiedzieli co mają zrobić, postanowili poczekać aż Max się obudzi)

W Crashdown

— Cześć Liz. LIZ co ci się stało wyglądasz jakbyś nie spała z tydzień!!!???

— Cześć Maria. Nic mi nie jest po prostu źle się czuję.

— To dlatego nie było cię dzisiaj w szkole???

— ...Tak.

— Liz, czy pogodziłaś się już z Maxem???

— Co???

— Z Maxem, nie wiem czy pamiętasz ale bredziłaś wczoraj cos o kosmitach...

— Maria!! Cicho!

— Liz o co ci chodzi???

— O nic po prostu mnie trochę głowa boli, a jeśli chodzi o wczorajsze to miałaś rację ( Liz nie patrzyła przyjaciółce w oczy, bo się bała że ta wyczuje jej kłamstwo) pokłóciłam się z Maxem, a później...zresztą nie ważne, ważne jest że już po wszystkim, a teraz przepraszam cię ale muszę się położyć.

— Ok. Na razie.


Ale Liz gdy tylko weszła do swojego pokoju, zaraz zadzwoniła do Michaela

— Obudził się już???

— Nie, Liz to trochę może potrwać, odpocznij trochę bo nie wyglądałaś najlepiej wychodząc stąd.

— Jak mam odpoczywać jak on tam leży i się nie rusza....(Liz zaczęła płakać)

— Liz uspokój się....

— Liz co się stało??? Dlaczego płaczesz???
Do pokoju Liz zmierzał jej ojciec. Liz szybko się rozłączyła i otarła łzy.

— Nic, tato nic.

— Liz, dobrze się czujesz???? wyglądasz...

— Wiem nienajlepiej. Źle się czułam i wychowawczyni mnie zwolniła.

— Dać ci jakieś tabletki???

— Nie dziękuję. Położę się tylko.

— Dobrze, jakbyś czegoś potrzebowała to zawołaj.

— Dobrze tato.

Liz wzięła prysznic, a później położyła się, umówiła się z Michaelem że jakby co to zadzwoni, jednak jej lęk przed utratą Maxa był silniejszy.
Liz zasnęła. Śniła o Maxie, jak jej jest z nim dobrze, czuła jakie przepełnia ją szczęście, czuła...że go kocha. Naprawdę go kocha.

— Obudziła się. Szybko wzięła czysty zeszyt i zapisała
15 maja 2003 nazywam się Liz Parker, a wczoraj moje życie przewróciło się do góry nogami.
Opisawszy to co się stało do tej pory napisała jeszcze:

Dziś śniłam, śniłam o nim. Nigdy nie miałam takiego snu, był pełen ciepła, czułam Jak Max jest mi bliski, jak jest mi z nim dobrze, gdy wypowiedziałam słowa :Ratuj mnie rozpoczęło się moje życie zrozumiałam to dopiero teraz. Ale teraz dopiero do mnie dotarło że go kocham. Tak jestem tego pewna i mogę to spokojnie powiedzieć Kocham Maxa Evansa nad życie!!!

Zamknęła pamiętnik i zaraz zadzwiniła do Michaela

— Obudził się???

— Właśnie miałem dzwonić. Tak obudził się.
Liz poczuła że wielki kamień spada jej z serca, bo przeciez ratując ją mógł sam stracić życie. Szybko się ubrała wzięła kluczyki od samochodu i pojechała do Michaela. Lecz zapomniała o jednym....................... o pamiętniku który zostawiła na swoim biurku.......................................


C.D.N.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część