Lizzy_Evans

Czy ta para ma przyszłość (1)

Wersja do druku Następna część

Wstęp od autora!
Hmm.. a więc na samym początku powiem, że chciałam stworzyć jakąś inną opowieść od wszystkich, które do tej pory widziałam. Najczęściej niekonwencjonalną parą jest Michael i Liz ale nigdy nie widziałam opowiadania o Marii i Maxie. Czy to nie jest taka właśnie para.

A więc rzecz się dzieje w Crashdown. Właśnie zaczęła się strzelanina. Lecz to Maria oberwała a nie Liz. Uratowała ją Max. Od dawna czuł coś do niej( nie do Liz!) zaś Michael zawsze czuł coś do Liz. Michael chciał powstrzymać swojego przyjaciela lecz nic to nie dało. Oczywiście Maria dowiedziała się, że Isabell Max i Michael są kosmitami. Później powiedziała to Liz swojej najlepszej przyjaciółce. Teraz siedzą w Crashdown...

Czy ta para ma przyszłość?

— Cześć wszystkim!- na wstępie rzekła Liz.

— O witaj! – odpowiedziała cała gromadka.
Oczywiście Max nie spuszczała z Mari oczu. Zawsze się w niej podkochiwał. Nigdy zaś nie sądził, że taka fajna dziewczyna może się nim zainteresować. Bo niby co on może jej zaoferować? Przygodę jej życia??!! Przecież powiedziawszy jej wszystko narażała jej życie. Każdy kto się dowiedziała miała tą świadomość.

— Maria czy możemy porozmawiać?- spytała Max trochę nieśmiało ale zdecydowanie.

— Jasne!- z uśmiechem na twarzy powiedziała Maria.


Poszli oczywiście na zaplecze. Max jeszcze chwilkę się zastanawiał czy robi dobrze. Czy dobrze robi wyznając jej to wszystko?

— Jeśli chodzi o waszą tajemnice to przecież wiesz, że nikomu tego nie powiem.- rzekła wyrywając go z otchłani marzeń i niezręcznych myśli.

— Nie to nie oto chodzi. Hm.. to coś całkiem innego.- prawie szeptem odpowiedział. Widać było na jego twarzy zdenerwowanie i niezdecydowanie.

— Więc słucham o co chodzi?- z figlarnym uśmieszkiem na twarzy spytała Maria.
Zawsze lubił jej śmiech. Jej uroda zapierała mu dech w piersiach i przez chwile nie mógł nic powiedzieć. W końcu odzyskał równowagę.

— Bo.. ja chciałem powiedzieć, że. Maria ja się w tobie zakochałem.- jednym tchem wyrzucił to z siebie. Nagle ulżyło mu i w pewnym sensie cieszył się, że ma to już za sobą. Na twarzy Mari malowało się zdziwienie ale radość również.

— O.. nie wiem co powiedzieć to całkiem miła wiadomość. Tylko, że ja...ja nie jestem na to gotowa.- odrzekła Maria.
Max nie zdziwił się jej odpowiedzią. Był tylko smutny ale się nie zdziwił.

— Spodziewałem się tego. Ale ...dziękuję, że mnie wysłuchałaś.- powiedział.

— Max.. ja się tylko zastanowię proszę daj mi czas. Ja sobie muszę wszystko poukładać. Dobrze?

— Oczywiście- rzekł już z odmalowaną radością na twarzy.- Nie obraź się ale pocałuję cię w policzek- i zrobił to.
Przez ciało Mari przebiegł lekki dreszcze. Poczuła, że serce bije jej coraz mocniej i coraz szybciej. Nie mogła w to uwierzyć ale chyba go kochała.
Nie wiedziała co w nią wstąpiło, że nagle zachciała więcej jego całusów. Podeszła do niego, popatrzała się w oczy i namiętnie pocałowała.
BŁYSK"-
Widziała Maxa wychodzącego z inkubatorów. Koło niego podąrzała Isabell. Ale gdzie był Michael?
BŁYSK"_
Maria zauważyła pewną kobietę, która chciała jej coś powiedzieć tyle, że nagle zamieniła się w piach. Chciała ją ostrzec. Ale przed czym?

— Maria wszystko w porządku?- spytał zdenerwowany Max. Podczas ich pocałunku Maria zemdlała z wyczerpania.

— Tak dobrze się czuję. Widziałam coś czego chyba widzieć nie powinnam. To chyba była wasza matka. Ona nas ostrzegała. Czuję, że zbliża się niebezpieczeństwo..- powiedziawszy to znowu zemdlała.

c.d.n


Wersja do druku Następna część