Raechel

Princess of Roswell (26)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Część 26

(...)

Liz weszła do mieszkania i rzuciła torbę z rzeczami na noc na kanapę. Uśmiech nie spełzał jej z twarzy.

"Dobrze się bawiłaś?" Nancy spytała z kuchni słysząc, że siostrzenica weszła do mieszkania.

Liz przytaknęła i ruszyła w dół korytarza. Usłyszała drapanie psich łap na drewnianej podłodze i zobaczyła jak jej pies ślizga się wybiegając z jej pokoju i ruszając w jej stronę. Schyliła się i podniosła wiecznie rosnącego psa i pocałowała go w nos.

"Hey, brakowało mi ciebie." powiedziała i podrapała ją czule za uchem. Liz weszła do pokoju, minęło kilka dni od kiedy ostatnio tu była. Od progu owionęło ją uczucie samotności. Usiadła na łóżku wciąż trzymając szczeniaka. "Zostałyśmy tylko my dwie, Cole." powiedziała układając się wygodnie na górze poduszek i westchnęła cicho.

***

Max wspinał się po jej drabinie, nie zdając sobie sprawy która była godzina. Udało mu się wykraść z domu i nikogo nie obudzić. Zrezygnował z jeepa i postanowił się przejść. Nie mógł zasnąć, czuł się pusty bez niej przy sobie. Max przeskoczył gzyms i podszedł do otwartego okna. Leżała na boku na łóżku, tyłem do niego, pies zajmował poduszkę obok niej. Po cichu przeszedł przez okno i podszedł do jej łóżka. Odskoczył, gdy wyskoczyła z łóżka z kijem baseballowym w ręku.

"Liz! To ja!" szepnął zanim się zamachnęła.

"Max?" spytała, odgarniając włosy z twarzy. Odetchnęła z ulgą i odłożyła kij. Podeszła do niego i objęła go za szyję.

"Co... ty... tu... robisz?" spytała między pocałunkami.

Max z radością odwzajemnił każdy z jej pocałunków. "Nie mogłem zasnąć." powiedział, gładząc jej plecy. Miała na sobie kraciaste piżamowe spodnie i dopasowany błękitny top bez rękawów. "No i uznałem, że przyjdę sprawdzić czy uda mi się tutaj wcisnąć."

Liz spojrzała przez ramię na swoje maleńkie łóżko. Odwróciła się i spojrzała na Maxa. "Myślę, że damy radę." powiedziała wchodząc pod pierzynę i podnosząc jej koniec, żeby i on mógł wejść.

Wyskoczył z butów i kurtki, zdjął koszulkę i dołączył do Liz, delikatnie przekładając śpiącego szczeniaka z góry w nogi łóżka. Max położył się i przyciągnął Liz do siebie, położyła mu głowę na piersi, a rękę na brzuchu.

Max pocałował czubek jej głowy. "Teraz chyba już zasnę." powiedział, ale oczy miał dalej otwarte. Nigdy nie mógł zasnąć przed Liz. Godzinami leżał w łóżku patrząc się na nią zanim zasnął.

Liz podparła się na łokciu i wpatrzyła się w Maxa. Przeczesał palcami jej włosy i delikatnie ujął w palce jej brodę, całując lekko jej usta. Liz uśmiechnęła się. "Gdzie chcesz studiować?" spytała go. To pytanie dręczyło ją już od jakiegoś czasu, musiała wiedzieć gdzie pójdzie.

Max gładził ramię Liz. "To zależy gdzie ty idziesz." powiedział jej.

Spuściła wzrok do jego klatki piersiowej zanim spojrzała mu w oczy. "Miałam zamiar iść do UCLA. No wiesz, żeby być z-"

"Swoją mamą." dokończył. "Wiem. No więc tam właśnie pójdę."

Liz, pomimo radości że pójdą na studia razem, czuła się trochę winna. "Nie musisz. To znaczy, nie chce żebyś czuł że cię wstrzymuję albo coś. Mógłbyś przecież iść na Harvard albo gdzieś." powiedziała szybko.

Max usiadł i popatrzył na nią badawczo. "Myślisz, że będziesz mnie wstrzymywać?" spytał. Potrząsnął głową i pocałował kącik jej ust. "Nigdy nie będziesz mnie wstrzymywać. Nie ważne gdzie pójdę, ważne że z tobą."

"Na pewno?" spytała.

Max skinął. "Bankowo."

Liz uśmiechnęła się i położyła się z powrotem. "Dobranoc." powiedziała i zamknęła oczy.

"Branoc."

CDN


Poprzednia część Wersja do druku Następna część