Graalion

Istota: Zwiastun (3)

Poprzednia część Wersja do druku

— Wow. Niezła opowieść.

— Tylko tyle masz do powiedzenia, Kyle? Ktoś wywraca mózg Michaela na drugą stronę, a ty mówisz "wow, niezła opowieść"?

— A co mam powiedzieć, Maria? Bardzo mi przykro, że ktoś przepuścił twój umysł przez sito? To na pewno tylko przypadek, jemu na pewno nie chodziło o ciebie i nie zamierza wykorzystać tego, co wydostał z twojego mózgu, by cię zabić?

— Kyle. Zamknij się.

— Już dobra, Isabel, zamykam się. Po co te nerwy?

— Jak się czujesz, Michael?

— Mówiąc szczerze, Izzy, czuję się cholernie przerażony. To ... to coś potraktowało mnie jak ... jak pudełko od pizzy. Otworzyło, zabrało to co chciało i odrzuciło na bok. Czułem się jak robak pod szkiełkiem mikroskopu entomologa. Jakby mógł ze mną zrobić co tylko chciał, a ja nie mogłem nic na to poradzić. Czułem się ... bezsilny.

— Spokojnie, Michael, to był tylko sen. Kimkolwiek jest ta istota, może w rzeczywistym świecie nie jest aż tak potężna.

— Jasne, Maria, może to nie jest jakiś kosmiczny Freddie Kruger. Może jeśli zabije mnie we śnie, to w rzeczywistości wcale nie umrę.

— Michael ...

— Jeśli mógłby cię w ten sposób zabić, już byś nie żył. Michael, ja wchodziłam do snów. Wiem jakie rzeczy można wyprawiać ze śniącym umysłem. Ale pamiętaj, to nie jest rzeczywistość. Nie można zabijać poprzez sny.

— Więc może powiesz mi, Izzy, dlaczego, kiedy się "obudziłem" po tym "śnie", stałem na pustyni, jakieś 5 kilometrów od Roswell? Dokładnie w tym samym miejscu, gdzie spotkałem ... tamto coś?

— Co w takim razie zrobimy?8

— Nie wiem, Kyle. A czy możemy coś zrobić? Dlatego właśnie miałem nadzieję, że będzie tu Max, że może wspólnie coś wymyślimy. Jednak im dłużej nad tym myślę tym bardziej dochodzę do wniosku, że nic nie możemy zrobić.

— Nie możesz tak mówić, Michael. A tamto miejsce gdzie się obudziłeś, czy ...

— Byłem tam już i sprawdziłem, Izzy. Cały dzień szukałem jakiegoś śladu, czegokolwiek co mogłoby mnie naprowadzić na jakiś trop. Nie znalazłem nic. Jedynie moje własne ślady biegnące od strony miasta do punktu w którym odzyskałem świadomość. Nic więcej.

— Szkoda, że nie ma Brody'ego. Może ten kosmita, Laric, wiedziałby kim lub czym jest ta istota.

— Tak, tak, wszyscy wiemy, że tęsknisz za Brody'm. Niestety, gdzieś wyjechał i nie wiadomo czy wróci. Powiedział Maxowi, że musi sobie zrobić małe wakacje, odpocząć od tego wszystkiego. A mój głupi braciszek nie pomyślał nawet, żeby wziąć od niego nowy adres.

— Isabel!

— Przepraszam, Michael. Ciebie też przepraszam, Maria. To dlatego, że jestem zdenerwowana. Chciałabym, tak jak Brody, wziąć sobie wakacje od tych wszystkich kosmicznych spraw. Dopiero co pozbyliśmy się Tess, a tu już nowe kłopoty. Czy my jesteśmy przeklęci?

— Jesteście kosmitami. Stąd to wszystko.

— Dzięki, Kyle. Więc to już zawsze tak będzie? Żadnego spokoju, ciągle na czyimś celowniku?

— Nie dramatyzuj, Isabel. Jakoś sobie z tym poradzimy. Jak ze wszystkim.

— Ale jak, Michael? Sam powiedziałeś, że ta istota jest dla nas zbyt potężna.

— Może ona wcale nie miała złych zamiarów. W końcu nie skrzywdziła mnie. Oprócz tego, oczywiście, że obrała mój mózg jak pomarańczę. Jestem pewien, że mogła mnie zabić, ale tego nie zrobiła.

— Może chciała cię tylko zbadać, no wiesz, tak jak te szare ludziki badały bydło ... hmm, może to zły przykład.

— Chyba tak.

— Nie, nie, czekaj, Isabel, Maria może mieć rację. Może ta istota potrzebowała tylko od Michaela jakichś informacji. I więcej się już nie pojawi.

— Jasne, informacji o mnie i o Maxie, pozostałej dwójce hybryd na Ziemi.

— Dajcie spokój, to do niczego nie prowadzi. Wszystko się rozstrzygnie dzisiejszej nocy. Jeśli to coś nie odwiedzi mnie dzisiaj, będziemy mogli się zastanawiać czego ode mnie chciało. Natomiast jeśli przyjdzie ... cóż, dowiemy się jakie ma zamiary.

— Michael, może mogłabym ...

— Nie, Izzy, nie chcę, żebyś wchodziła do moich snów. To zbyt niebezpieczne.

— Ale ...

— Nie! Isabel, ja czułem jego Moc. Uwierz mi, nie mielibyśmy z nim szans nawet we trójkę. Bardziej mi się przydasz w realnym świecie.

— Zgoda.

— Ja też będę przy tobie.

— A twoja matka?

— Coś wymyślę. Nie mam zamiaru zostawiać cię samego.

— Hej, ja z nim będę.

— No tak, sorry. Ale wiesz o co mi chodzi.

— Wiem, wiem. Nie ma sprawy.

— Będę się lepiej czuł wiedząc, że jesteś przy mnie.

— Och, Michael.

— Słuchajcie ...

— Nie ma sprawy, Kyle. Rozumiemy.

— Właściwie to chciałem zapytać, czy ja też mogę zostać.

— A jutro zaśniesz nad jakimś silnikiem? Daj spokój, Kyle. Lepiej się wyśpij. Szef cię wyrzuci jeśli pomylisz ... cokolwiek tam w samochodach można pomylić.

— Jakoś sobie poradzę. Słuchaj, Isabel, wiem, że z początku niezbyt się dogadywaliśmy. Znaczy się, ja z wami, nie ja z tobą. Znaczy się ... wiesz co mam na myśli. Ta cała sprawa z waszym byciem kosmitami i w ogóle ... Ale chcę żebyście wiedzieli, że uważam was za przyjaciół i zawsze możecie na mnie liczyć.

— Dzięki, Kyle. Doceniam to.

— Tak, ja też, chłopie. A teraz spadaj do domu. Czeka mnie noc z dwoma blondynkami.

— Michael!

— Skoro tak, to idę. Ale w razie czego dzwońcie. Nieważna godzina, gdyby się coś działo natychmiast chcę o tym wiedzieć.

— Już dobra, dobra, idź wreszcie.

— Powodzenia, Michael. I pamiętajcie, gdyby cokolwiek ...

— Okay!!!

— Do mojej zwykłej pory snu jeszcze kawał czasu. Co zrobimy z tak mile rozpoczętym wieczorem?

— Nie rozumiem jak możesz żartować w takiej chwili.

— To cały Misiek. Śmieje się niebezpieczeństwu w twarz.

— Maria, proszę cię, nie płacz.

— Wybacz, Michael. Wiem, że powinnam być teraz silna, ale ...

— Chyba lepiej będzie, jeśli zostawię was teraz samych. Przyjdę do ciebie około jedenastej, może być?

— Jasne. I Isabel ... dzięki.

— Nie ma sprawy. Bawcie się dobrze.
Rano Michael obudził się cały i zdrów. Istota nie pojawiła się. Przez kilka najbliższych dni przyjaciele przyglądali mu się z niepokojem, jednak nic niezwykłego się nie wydarzyło. Po dwóch tygodniach wspólnie uznali, że istota dostała to co chciała (cokolwiek to było) i już się nie pojawi. Wszystko wróciło do normy. Tak przynajmniej wszyscy myśleli.


Poprzednia część Wersja do druku