Alex Whitman

Fałszywa Rzeczywistość (3)

Poprzednia część Wersja do druku

Zaczął padać deszcz, dgy Alex wszeł do kawiarni Crashdown. Znajdowali się w niej Liz i Michael.

— Czy to prawda, że się całowaliście. – spytał ich na powitanie.

— Co? – zdziwili się obydwoje

— Max i Maria widzieli Was, jak się całowaliście po szkole.

— To niemożliwe. Ja i Michael... – Liz aż zatrzęsła się, gdy pomyślała, że mogłaby się całować z Michaelem

— Mhm, coś jest nie tak. Wydaje się, że mówicie prawdę ... – powiedział Alex – ...ale oni też nie kłamią.
Wtedy Liz poprosiła go, aby opowiedział wersję Marii i Michaela. Chłopak spełnił jej prośbę. Później ona opowiedziała swoją wersję.

— To niemożliwe, aby każde z Was robiło i widziało co innego – zauważył Alex
Michael przysłuchiwał się im. Miał mętlik w głowie. Nie wiedział, co o tym myśleć

— O mój Boże! – szepnęła nagle Liz. Przyszła jej do głowy myśl. Rozwiązanie tej łamigłówki. – Fałszywy obraz rzeczywistości!

— Co?!

— Kiedy Tess sprawiła, że agenci FBI widzieli agenta Pierca, powiedziała mi, że "czasem to łatwiejsze, niż pokazanie czegoś, co masz tuż przed oczyma".

— A więc to Tess zaaranżowała to wszystko – stwierdził zaskoczony Alex.

— Nie osądzajmy jej tak od razu. Może to nie ona... – stanął w obronie obcej Michael. W końcu była jedną z nich – ... tym bardziej, że ona po lekcjach wyjechała do Santa Fe. Widziałem ją jak żegnała się z Isabell, wchodząc do autobusu.

— Chodźcie. Musimy to wyjaśnić Maxowi i Marii – rzekł Alex.
Liz i Michael przebrali się. We trójkę wyszli z kawiarni i zamknęli ją. Ruszyli do domu Marii. Zapadł wieczór.

XXX

Do pokoju Marii jako pierwszy wszedł Alex. W drzwiach poinformował Marię, Maxa i Isabell kogo przyprowadził. Max wstał.

— Ja wychodzą – powiedział chłopak.

— Nie! Wyjaśnicie sobie wszystko. Nikt nie wyjdzie z tego pokoju – oznajmił stanowczo i wpuścił do środka Liz i Michaela. Następnie wraz z Isabell wyszedł z pokoju. Cała czwórka patrzyła się bacznie na siebie. Czekali, kto zacznie rozmowę pierwszy. Odważyła się Liz

— Ja nigdy, przenigdy nie całowałam się z Michelem.

— Ani ja z nią – potwierdził Michael.

— Wiemy, co widzeliśmy – odpowiedział im Max

— Nie całowaliśmy się! Nie możesz tego zrozumieć? – krzyknął Michael

— My widzieliśmy swoje – podniósł głos Max
Liz i Marii łzy spływały po policzkach.

— Zarzucasz mi, że kłamię? – Michael krzyknął po raz kolejny. Lampa na stoliku Marii zgasła, ale po chwili zapaliła się. Max zerwał się z fotela.

— To ty zarzucasz mi kłamstwo!
Dłonie Maxa zaczęły świecić na zielonkawy kolor, szyby w oknach Marii zaczęła drżeć, a książki na półce uniosły się w górę.

— ... Widzieliśmy Was całujących się w szkole!
Liz poczuła, że dłużej tego nie wytrzyma.

— Uspokujcie się w tej chwili! – krzyknęła na nich. Książki opadły z hukiem.

— Ja... – Liz otarła wierzchem dłoni łzy – ... ja nigdy nie całowałam się z Michaelem, ani on ze mną. Wraz z Alexem rozwiązaliśmy tą zagadkę. Prawdopodobnie Tess stworzyła fałszywy obraz rzeczywistości, żebyście zobaczyli nas całujących się, ale my się nie całowaliśmy. Widać takie macie do nas zaufanie – mówiąc to Liz jeszcze raz otarła łzy i wybiegła z pokoju.
Max stał jak ogłuszony.

— Liz! – krzyknął za nią – Poczekaj!
Wybiegł z pokoju mijając po drodze zdumionego Alexa i Isabell.

XXX

Maria popatrzyła na Michaela.

— Teraz mi wierzysz? – spytał ją.

— Widziałam Was całujących się – powiedziała smutno patrząc na Michaela.

— Więc – chłopak odetchnął głęboko – Więc widać, że nie byliśmy sobie pisani. Podszedł do Marii i pocałował ją. – Żegnaj – rzekł cicho i wyszedł z pokoju. Maria rozpłakała się na dobre.

XXX

— Liz! Czekaj! Proszę! – krzyczał Max biegnąc za nią
Padał deszcz.
Dziewczyna zatrzymała się.

— Liz...

— Nic nie mów.

— Ale...

— Po prostu nic nie mów. Skończę to, co zacząłam w pokoju. Po tym, jak mnie uzdrowiłeś i jak się pokochaliśmy, myślałam, że nic nam nie stanie na drodze. Myliłam się. Było ciężko w wielu chwilach, ale zawsze ufałam Tobie, a ty... ty nie potrafiłeś zrobić tego samego. Nie zaufałeś mi, a to podstawa każdego związku. Nie chciałeś nawet wyjaśnień, Widać mimo wszystko nasz zwiazek nie miał przyszłości. Mam nadzieję, że kiedyś znajdziesz dziewczynęm, która pozna twoją tajemnicę i pokocha Cię tak, jak ja Cię pokochałam, a ty zaufasz jej. – Liz mówiąc to płakała, a łzy jej mieszały się z kroplami deszczu.

— Liz, wybacz mi – szepnął Max.

— To nic nie zmieni – powiedziała dziewczyna i podeszła do niego. Pocałowała go.

— Żegnaj – szepnęła, odwróciła się i odeszła. Max stał w deszczu, nie mogąc nic powiedzieć. Pozwolił odejśc dziewczynie, którą kochł ponad życie. Pozwolił jej odejść po raz kolejny, ale tym razem na zawsze...

KONIEC

Poprzednia część Wersja do druku