Hotaru

Zan & Ava (7)

Poprzednia część Wersja do druku

"Co kryje przyszłość? Co nam przyniesie? Dawniej ludzie szukali odpowiedzi na dręczące ich pytania w gwiazdach. Dzisiaj mamy bardziej naukowe metody, by przewidzieć przyszłość. A mimo to... mimo to nie znam odpowiedzi na dręczace mnie pytania.
Umiem przewidzieć przyszłość? Może.
Patrzę w gwiazdy, nie mogąc uwierzyć...
Dziś jestem tu, na Ziemi, razem z ukochanym i przyjaciółmi. Wrogowie są daleko od nas, nieświadomi, że podjęli fałszywy trop... Trop, który zaprowadzi ich donikąd. Po co im bowiem czwórka przerażonych nastolatków, niemal dzieciaków, szukających desperacko sensu istnienia?
Spoglądam na niego. Mimo zmartwień i odzyskanych wspomnień z Antaru z jego oczu promienieje radość. Jesteśmy razem. Razem jesteśmy silni, stanowimy jedną całość. A niedługo znowu będziemy w domu.
Święty granilit... uruchomiłam go chwilę wcześniej. Za niespełna 24 godziny przeniesie nas na Antar, tam, gdzie jest nasze miejsce.
Mimo wszystko żal będzie mi opuszczać Ziemię. Miałam tu rodzinę, cudownych przyjaciół – Marię i Alexa, najwspanialszą babcię na świecie... Przeżyłam wiele wspaniałych chwil. Czeka mnie jeszcze więcej – u boku Zana.
Nawet ja, która widzę przyszłość, nie wiem, jaka ona będzie. To nieistotne.
Ale wiem jedno. Jestem... "
Dokończyła zapis, zamknęła pamiętnik i schowała do jednego z inkubatorów, tego, który miał należeć do niej.

Maria rozpłakała się na wieść, że opuszcza Roswell i to tak prędko. Na pocieszenie mogła jej jedynie ofiarować swój pamiętnik. Poprosiła, by dała go także Alexowi i babci, a potem spalili obok inkubatorów.
Maria spełniła także inną jej prośbę.

Stawiła się wieczorem, na pustyni niedaleko jaskini. Isabel pokazała jej, jak otwierać grotę i korzystać z dwóch komunikatorów, aby w razie poważnych kłopotów mogła się z nimi skontaktować. Katherine Parker już wiedziała, a do ich uruchomienia potrzebne były co najmniej dwie istoty.
Kapłan był nieco zdziwiony zarówno porą, jak i miejscem ceremonii. Wiedząc jednak szczęście młodej pary udzielił im błogosławieństwa bez kłopotliwych pytań.
Jak rzadko dziś można zobaczyć takie porozumienie i miłość wśród małżonków... – myślał w drodze powrotnej do Roswell – Ciekawe, dlaczego im tak spieszno? Ech, ci młodzi.... Zupełnie jakby jutro nie miało nadejść…

— Ale nadejdzie... – uśmiechnął się sam do siebie.

Maria DeLuca stała na pustyni, wpatrując się w nocne niebo. Tam daleko była jej przyjaciółka. Odeszła wraz ze swoim przeznaczeniem, Zanem. Cieszyła się jej szczęściem, ale po policzku potoczyła się zdradziecka łza. Weszła do groty. Kilka minut później odnalazła pamiętnik Liz.
Mimowolnie otworzyła na ostatniej zapisanej stronie. Pięknie wykaligrafowane zdanie na zawsze utkwiło jej w pamięci.
"Jestem Liz Parker i jestem szczęśliwa."

Rok później.
Maria DeLuca była kelnerką w kawiarni Kosmodrom, należącej do państwa Parker. Jedyna córka pracodawców, Liz, była jej przyjaciółką. Rok temu zaginęła. Nie mogli się z tego otrząsnąć.
Albo raczej odleciała na swoją rodzinną planetę... Ale nie mogła tego powiedzieć jej rodzicom, nie mogła im nawet powiedzieć, że Liz była szczęśliwa.
Zamyślona wycierała jeden ze stolików, starając się nie rzucać spojrzeń w stronę Maxa Evansa i jego kolegi, Michaela. Ten drugi uparcie śledził każdy jej ruch. Co wiedział? Czy podejrzewał ją?
Dwóch klientów przy oknie kłóciło się o coś. Trzeba zawołać szefa, pomyślała Maria. Ta kłótnia może się źle skończyć.
Skierowała się w stronę zaplecza i wówczas usłyszała krzyk.

— On ma broń!
Odwróciła się z bijącym sercem, chciała uciec, lecz stała jak sparaliżowana.
Rozległ się huk wystrzału.
Straciła równowagę, uderzyła o półkę z sosami i osunęła się na podłogę.
Wszędzie leżały odłamki szkła po rozbitych butelkach ketchupu. Pokrywały również dziewczynę. Poczuła coś ciepłego, a jednocześnie zrobiło się tak zimno...

— Ile krwi! Wezwijcie....
Głos dochodził z daleka i szybko ucichł.

Michael zerwał się na równe nogi i zanim Max zdołał go powstrzymać, przeskoczył kontuar i znalazł się przy martwej dziewczynie. Położył dłoń na brzuchu, w miejscu rany...
Kochał Marię i nie pozwoli jej umrzeć...


Poprzednia część Wersja do druku