Luna

Będę wierzyć

Wersja do druku

Piosenka wiąż leciała, a ja bezmyślnie zakończyłam obrót... wiedząc, że Jego już przy mnie nie ma.
Bezmyślnie rozejrzałam się czując, że nigdzie go nie zobaczę. Że nie wyjdzie nagle z mroku zaułku.

Że nie pojawi się na progu balkonu.

Że nie weźmie mnie ponownie w ramiona.

Ten taniec dobiegł końca. Wiedziałam to.

Spojrzałam w nocne, pełne gwiazd niebo czując, jak dwie małe łezki znaczą srebrzystą dróżkę na moich policzkach.

Odszedł.

Spróbował dokonać rzeczy niemożliwej: zmienić przeszłość, by ratować przyszłość. Spróbował sprawić, by pewna nieśmiała, całkiem mała, ale wieczna miłość umarła w ciągu kilku chwil. Spróbował przekonać mnie, jak to ważne jest. Jak ważne jest, by on sam przestał mnie kochać.

Zrobiłam to, o co mnie prosił. Ocaliłam swój świat. Ocaliłam przyjaciół i ludzi. Uratowałam cała planetę... ale zabiłam fragment swojego serca. Poderżnęłam mu gardło. Udusiłam krzyk... ostatni, jak się z niego wyrwał.

Nie mam do niego pretensji, że mnie o to poprosił. Jak mogłabym. Może i sprawię, by przestał mnie kochać, ale to nie znaczy, że sama o nim zapomnę.

Zapadła cisza. Piosenka zamilkła. Odczułam irracjonalną ulgę.

Ten dzień był jak sen... jak coś, co się nigdy nie zdarzyło.

Sprawiłam, że najdroższa mi osoba uwierzyła w moją zdradę. Sprawiłam, że zbliżył się do kogoś innego, kogoś mu przeznaczonego. Sprawiłam, że ktoś z przyszłości zatańczył ze mną. Ujrzałam przyszłość, która nigdy nie nadejdzie. Zobaczyłam swój ślub... taki, o jakim zawsze śniłam... bo towarzyszył mi On.

Nie mam do niego żalu. Ufał mi, więc przyszedł do mnie.

Nie mam żalu do losu, że tak to wszystko ułożył. Nie oskarżam całego świata za to, że dla niego musiałam poświęcić moją miłość. Nie oskarżam mamy, że mnie urodziła skazując na cierpienie. Do taty, że nie było go wtedy w kawiarni... gdy padał strzał.

Dlaczego więc płaczę? Dlaczego coś strasznie bolącego szarpie moje serce? Dlaczego chciałabym pobiec do niego, wszystko mu powiedzieć i błagać, byśmy uciekli zostawiając to wszystko? Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe? Dlaczego mnie, Liz Parker, zwykłą dziewczynę z małego miasteczka spotkało coś takiego? Dano mi miłość, a teraz sama muszę sprawić, by przestała istnieć.

Może On zapomni.

Może pokocha inną, jak mu to sądzone.

Może będzie wspaniałym władcą i ocali wiele istnień.

Ale ja będę każdej nocy wpatrywała się w gwiazdy szukając w nich ciebie. Łudząc się, że to wszystko kiedyś zniknie, że okaże się tylko złym snem...

...a otwierając zapłakane oczy zobaczę nad sobą twoją nachyloną

uśmiechniętą twarz i usta wyznające mi wieczną miłość.

Wierzę w to i dla tej chwili żyję


Wersja do druku