Vix3n tłum. Amara

Pieces (2)

Poprzednia część Wersja do czytania

It was a beautiful letdown
When I crashed and burn
When I found myself unknown and hurt
It was a beautiful letdown
The day I knew
That all the riches this world had to offer me
Would never do.
It was a beautiful letdown
When you found me here.

—Beautiful Letdown by Switchfoot

Część 2

Zanim opowiem wam całą historię o tym w jakich okolicznościach poznał prawdę i innych rzeczach, które sprawiły, że znaleźliśmy się w tym miejscu, pozwólcie mi zaznaczyć, że przez ostatnie tygodnie do czasu tego wypadku, była poważnie wkurzano. Niech by tylko ktoś spróbował spojrzeć na mnie w zły sposób.

Maria powiedziała, że winę za to wszystko ponosi Max. Nie, nie chodzi o Maxa kosmitę. Max jest posłańcem w Jam Pony, zawsze się spóźnia i wkurza Normala, jej szefa. Poznałam ją pewnego wieczora w crash, kiedy dołączyła do swoich znajomych. To ona próbowała rozmawiać z Aleciem, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Okazało się, że jest całkiem fajna. Wystarczyło tylko kilka znaczących spojrzeń w moją stronę zanim zaczęłyśmy być dla siebie miłe.

Ale mniejsza z tym. Odchodzę od tematu. I jak mi powiedziano robię to dość często.

Tego tygodnia, wszystko co mogło się nie udać, nie udało się. Pracowałam w kawiarni Pete'a w sektorze 7, ku niezadowoleniu innych. Sektor 7 nie był przyjemnym miejscem. Kawiarnia Pete'a też nie. Nikt nie rozumiał jak zdołałam wytrzymać tam tak długo. Wydaje mi się, że chciałam uciec od tej fałszywej 'miłej' wizji pracy. Potrzebowałam czegoś zupełnie innego od tego do czego byłam przyzwyczajona. Czegoś prawdziwego.

Najgorszą rzeczą jest udawanie. Ja już wystarczająco długo udawałam.

Wracając do sedna. Czy wiecie jak bardzo męczące jest zachowanie mężczyzn, którzy myślą, że każda na nich poleci, i cały czas starają się mnie poderwać? Łapią mnie ciągle za tyłek i ślą kiepskie komentarze. Jeśli to nie wystarczy, pewien kretyn ciągle zmieniał zamówienie jak mu podawałam wcześniejsze. Raz mu to wygarnęłam, a on stwierdził, że na pewno go nie zrozumiałam. I oczywiście klient ma zawsze rację.

I co najgorsze nazwał mnie 'laska'.

Odeszłam z pracy tego samego dnia. Ale wcześniej dałam kretynowi lekcję dobrych manier. Wylałam na niego jego napój. Wspaniałe uczucie.

Później tej samej nocy, dowiedziałam się, że Max (tym razem mowie o niedojrzałym kosmicznym królu, któremu woda sodowa uderzyła do głowy; który zapłodnił morderczą zdzirę, która zabiła mojego najlepszego przyjaciela a później opuściła planetę. Oh, zapomniałam wspomnieć, że i jego chciała zabić – Maxa mam myśli) pozostawił mi coś więcej niż smutne wspomnienia.

Odkryłam, że mam moce. I to nie w miły sposób. Nie, musiałam odkryć, że robię się zielona, i to kiedy wracałam do domu, na moim motorze.

Pierwszy znak, że coś się ze mną dzieje to dziwne uczucie w rękach. Nie ma słowa, które określiłoby to wszystko, ale czułam się jakbym wewnątrz płonęła, na zewnątrz natomiast byłam lodowata. Ale tej nocy nie było zimno, co było niezwykłe w Seattle. Tej nocy było ciepło, prawie bezwietrznie. A ja miałam na sobie czarne spodnie i sweter. Więc nie powinnam czuć się jakbym zamarzała. Ale tak się właśnie czułam.

Czułam się jakby ktoś wiercił mi dziurę w głowie, słyszałam * wszystko *. Pomnóżcie to wszystko jeszcze przez milion, ponieważ czułam też wszystko. Słyszałam każde odbicie mojego serca. Czułam wibracje samochodów, które mnie mijały. A co było najgorsze? Czułam bicie serca ludzi * w* samochodach. Słyszałam każde wypowiedziane słowo i czułam ich emocje.

Byłam tak przeciążona, że nie patrzyłam gdzie jadę i trafiłam na jednokierunkową. Momentalnie zamknęłam oczy ale nadal widziałam. Wszystko moje zmysły było wyostrzone, widziałam samochody starające się uniknąć kraksy. Słyszałam klaksony kierowców. A światła – były tak jasne, że myślałam,, że oślepnę. A moje oczy były nadal zamknięte.

Ktoś wołał moje imię ale głos pochodził z daleka. Nagle poczułam jak ktoś spycha mnie z motoru prosto na chodnik. Chyba zemdlałam ponieważ nie pamiętam co się działo później. Nie pamiętam jak znalazłam się w mieszkaniu Aleca, dlaczego zamiast czarnych spodni i swetra mam na sobie koszulkę i dresy. Nie pamiętam jak opatrywał mi ranę na głowie. Nic nie pamiętam.

Gdy się obudziłam zobaczyłam go, obserwował mnie. Byłam na jego łóżku, przykryta jego pościelą. Jak tylko go zobaczyłam, cofnęłam się. Był już ranek, niedobrze. Moje zmysły trochę stępiały ale wszystko było nadal za jasne. Moje oczy tak bardzo bolały, że nawet ich zamknięcie nie przyniosło ulgi.

Chciałam coś powiedzieć ale moje usta były takie ciężkie – nie wiem jak, ale nie byłam w stanie nic powiedzieć.

Alec był zmartwiony, było to widać. Nie, nawet więcej. Wariował ale starał się zachować spokój, żeby nie przestraszyć mnie jeszcze bardziej. I tak było mi ciężko w tej całej dziwnej sytuacji, nie chciał dodawać mi nowych trosk.

Drgnęłam jak to zrozumiałam. Wcześniej, Alec był bardzo opanowany. Myślałam nawet, że jest zimny i nie ma uczuć. Nawet kiedy sypialiśmy ze sobą, nie czułam go.

Teraz jest wszędzie. Jego myśli, jego uczucia. Czułam wszystko co było w jego sercu i umyśle. Jego zdezorientowanie i osłupienie. Jego emocje, których istnienia nie byłam pewna.

On się bał.

"Liz. Musisz mi pomóc, dobrze? Wiesz co się z tobą dzieje?" zapytał.

Zacisnęłam zęby, i potrząsnęłam przecząco głową, myślałam 'czy wyglądam jakbym wiedziała co się dzieje?'

"Jasno. Za jasno." Zdołałam wykrztusić, podbiegł do okien i zasunął rolety. Ale to nie pomogło ponieważ słońce przedostawało się przez tą barierę. Wiedział to. Podniósł mnie delikatnie, nadal owiniętą kocami i zaniósł do łazienki, i zamknął za sobą drzwi.

Zadziałało. Nie było tam żadnych okien. Zrobił nawet coś więcej wcisnął ręcznik w szczelinę miedzy drzwiami a podłogą, tak żeby światło się w ogóle nie przedostawało.

I siedzieliśmy, w ciemnościach. Trzymał mnie delikatnie, ale zarazem wystarczająco silnie, żebym wiedziała, że nie odejdzie. Otworzyłam oczy i już nie bolało. Moje zmysły wracały do normalności – ale byłam za to bardzo zmęczona. Usta nie były już tak ciężkie jak wcześnie; nie czułam się już jakby ktoś walił moją głową w ścianę. Co najważniejsze, nie czułam już Aleca. Nie musiałam ponieważ pokazywał mi wszystko.

Moja głowa spoczywała na jego piersi, tuż nad sercem, jego ręce obejmowały mnie. Płytki były zimne, ale to było miłe uczucie gdyż znaczyło, że nie jestem już rozpalona.

"Jak się czujesz?" wyszeptał mi do ucha.. Jego ciepły oddech łaskotał mnie i zadrżałam, czułam już gęsią skórkę. Spojrzałam w górę zobaczyć jego twarz, ale było za ciemno. Ale to mu nie przeszkadzało, gdyż ujął moja twarz rękami i oparł się czołem o moje czoło. Oddychał spokojnie, nie tak jak wcześniej kiedy światło mnie oślepiało.

"To nie jest kac. Byłem świadkiem najdziwniejszych sytuacji związanych z kacem, ale nigdy nie widziałem czegoś takiego. Miałaś wysoką temperaturę. Ale byłaś zimna w dotyku, Liz. "Kiedy to mówił jego ręce przesunęły się na moje biodra. Przyciągnął mnie bliżej, i przytulił delikatnie. Jego głos brzmiał zupełnie inaczej. Nie tak jak zwykle kiedy ze mną flirtował albo jak my – no wiecie. Jakby wiedział o mnie coś, czego ja sama nie wiem.

Chciał go zapytać co ma myśli kiedy powiedział, "Ludzie nie mają naelektryzowanych rąk i nie porażają prądem kiedy się ich dotyka, nie zaobserwowałem czegoś takiego przy kacu.."

Spanikowałam. Przyznam to pierwsza, ale byłam przerażona kiedy to mówił. Zareagowałam więc tak jak by to zrobiła każda inna normalna osoba na moim miejscu – może nie dokładnie, ale podobnie.

Uciekłam. Ale jako że nadal byliśmy w jego małej łazience, nie uciekłam daleko. W chwili kiedy wstałam, on tez już wstał. A ja nadal nic nie widziałam w ciemnościach.

Odepchnęłam go, starając się odsunąć jak najdalej, ale on był silniejszy. Myślałam o wypróbowaniu moich nowych zdolności ale szybko z tego zrezygnowałam. Kto wie do czego jestem zdolna? I chociaż bardzo się bałam, nie byłam głupia.

Ale nadal nie chciałam ulec, szczególnie, że nie miałam pojęcia co się dzieje. I tak mu powiedziałam – a raczej wykrzyczałam.

"Myślisz, że wiem co się dzieje? Jakbym była do tego przyzwyczajona? Nie wiem, ok.? Nie wiem co się ze mną dzieje Alec, i chyba wcale nie chcę wiedzieć."

Jakby wiedziała jakie będą konsekwencje uzdrowienia. Boże, jak to się mogło stać? Wiedziałam, że Ava powiedziała, że jestem inna ale ja – nie jestem kosmitą. Nie mogę być. Moi rodzice są ludźmi. Ja jestem człowiekiem. Nie jestem taka jak oni. Nie jestem taka jak Tess.

Czy to Ava miała na myśli? Czy nie będę w stanie kontrolować własnego życia? Odeszłam z Roswell żeby się uwolnić od tego całego kosmicznego bagna. Czy to zawsze będzie się za mną ciągnęło? Boże, a jeśli ktoś się dowie, zobaczy? Jest przecież FBI, Loonie i Rath też są. Gdyby się dowiedzieli, że jestem taka jak oni, odnaleźliby mnie, użyliby moich przyjaciół. A ja nie byłabym w stanie ich ochronić ponieważ nie wiem co się ze mną dzieje. Mogliby dopaść Marię, Kyle'a nawet Michaela, i zrobić im krzywdę. Stanowię dla nich niebezpieczeństwo, zupełnie jak w Roswell kiedy Alex – nie.


Pękłam. Przestałam uderzać Aleca i upadłam. Ale on mnie złapał i tulił do siebie kiedy płakałam. Staliśmy tak przez długi czas; on trzymający mnie i ja płacząca w jego łazience. Ale ja nie czułam ani jego ani nic innego. Widziałam tylko Maxa wychodzącego z ciężarówki, z krwią na rękach i strachem w oczach. Słyszałam tylko płacz Marii i Kyle'a powtarzającego 'nie ...' Czułam jak dreszcz przeszedł moje ciało kiedy zrozumiałam, że Alex nie żyje i już do mnie wróci.

Ostatnią rzeczą zanim odpłynęłam, której pomyślałam było, że to wszystko moja wina.


Poprzednia część Wersja do czytania