Lyra tłum. Amara

Crossroads

Wersja do czytania



Title: Crossroads
Author: Lyra
Shows: Roswell / Dark Angel
Pairing: Alec/Liz, Michael/Maria, Alex/Isabel, others
Rating: Teen
Genre: crossover
Type: WIP
Disclaimer: "Roswell" and its characters belong to Jason Katims, Melinda Metz, WB, and UPN. "Dark Angel" and its characters belong to James Cameron, Charles H. Eglee and Fox. They are not mine and no infringement is intended. I've used some dialogue from the shows which is not mine either.
Summary: After Departure (my version of it, anyway) the gang find themselves in the middle of something they'd never expected...



Prolog

Pustynia, Grota, NM
21 maj 2001, 6:30 AM

Max Evans, jego siostra Isabel, jego 'brat' Michael Guerin i Tess Harding stali wewnątrz komory, w której znajdował się granilit. I oczy skierowane były na stożku znajdującym się pośrodku pomieszczenia, którego tajemnica częściowo została odkryta.

"To jest klucz," Powiedział Max, w ręce trzymał biały kryształ w kształcie cylindra. "Kiedy umieścimy go wewnątrz, Granilit ... zabierze nas do domu. Zanim się nagrzeje miną 24 godziny. Kiedy będzie gotów musimy być na pokładzie. Granilith jest zaprojektowany na jeden lot, tylko jeden. Kiedy go użyjemy ... zniknie. To nasza jedyna droga do domu." Przerwał i spojrzał na rodzeństwo. "Jesteście gotowi?" zapytał, choć sam nie czuł się gotowy. Po tylu poszukiwaniach odpowiedzi i zastanawiania się ... nie mógł uwierzyć, że za chwilę uruchomi statek kosmiczny, który zabierze ich na rodzinną planetę.

Isabel potrząsnęła głową. "To się dzieje za szybko." Powiedziała z drżeniem w głosie, Max wiedział, że była przerażona.

Przytulił ją. "Nie mamy wyboru Iz."

Michael wiedział, że Tess musi odejść ze względu na dziecko, ale oni nie mogli zapomnieć o swoich przyjaciołach. Powiedział to czemu Max zaprzecza. "A co z Leanną? Ona wciąż tam jest Max, jak możemy odlecieć? Zabiła już Alexa co ją powstrzyma od zabicia Liz, Kyle albo Valentiego albo Marii?" Ledwo wypowiedział to ostatnie imię. Sama myśl o tym mogło się jej coś stać i to z jego winy była największym zmartwieniem w ostatnich latach.

Spojrzenie Maxa stwardniało. "Zajmę się Leanną," powiedział ostatecznie.

Właśnie wtedy Tess zgięła się w pół trzymając się za brzuch. "Max ..." wyjęczała, przypominając mu co musi zrobić ... i dlaczego.

Max spojrzał na nią z niepokojem i podszedł do głównej części stożka i umieścił w niej kryształ, rozpoczynając tym samym odliczanie, którego postęp można była zobaczyć na dużym panelu znajdującym się na ścianie. "Nadszedł czas pożegnań," powiedział im, chociaż sam bał się tego jak niczego innego w życiu.

Seattle, Washington
Maj 21, 2021, 6:30 AM

Alec rozejrzał się po pokoju. Przez ostatnie dni w TC było tyle zrobienia. Każdy starał się pomóc jak tylko mógł. Centrala była przepełniona w ciągu dnia. Max w ogóle nie spała, cały czas planowała i zamartwiała się. Widział jak bardzo była zestresowana; była spięta i poważna bezustannie. Wzięła na siebie całą odpowiedzialność za nich wszystkich. Było to widać.

Przynajmniej później zaczęła zlecać zadania innym. Kiedy wywiesili już flagę, podchodziła do każdego pytając o specjalność i rozdzielała obowiązki.

Wzrok Aleca podążał za nią kiedy chodziła wkoło stołu przy którym siedział. Zebrani tu byli przedstawiciele różnych grup z TC: Max, liderka, i jej prawa ręka Mole krok za nią, odpowiedzialny za uzbrojenie i przedstawiciel 'wybryków', Dix odpowiedzialny za siły wywiadowcze, Dan reprezentant X6, i Alec ku własnego zdziwieniu wybrany na reprezentanta X5

Alec wiedział, że potrzebowali na gwałt pieniędzy i zapasów i spodziewał się, że to właśnie będą omawiać na zebraniu. Ale kiedy Logan zajął miejsce przy stole wiedział już, że chodzi też o coś innego. Logan rzadko kiedy zwracał się do nich bezpośrednio. On i Max wiedzieli, że przez swoją zwyczajność nie jest tu mile widziany. Ale teraz był tu, chrząknął, przygotowując się do zamęczania ich na śmierć .... uhmmm do wygłoszenia wykładu ... nie ma różnicy.

"Będę się streszczał," powiedział na początku Logan.

A potem udowodnił, że kłamał robiąc długie przerwy w czasie, których Alec myślał 'zapowiada się wspaniały dzień' i dyskretnie przewracał oczami, czym sobie zasłużył na nie dyskretne spojrzenie Max.

"Wiem, że macie teraz dużo potrzeb i, że są one naglące."

'Boże, nie pozwól mu mówić o nowych misjach bo wtedy go zabiją ' pomyślał Alec 'i ja też.'

"Rozejrzałem się trochę ... i znalazłem informacje o wystawie diamentów w Las Cruses w Nowym Meksyku, za dwa dni. Wiem, że myślicie, że nie warto sobie zawracać głowy kilkoma diamentami ... ale ma kupca na kilka eksponatów, który za każdy z nich zapłaci po 2 miliony."

Wszyscy byli zaszokowani, ale Logan jeszcze nie skończył.

"I jest na dodatek tak zdesperowany, że chce wypłacić zaliczkę w wysokości 25 tysięcy." Uśmiechnął się kiedy usłyszał jak Alec zagwizdał z uznaniem.

"Kto może być tak zdesperowany?" zapytał Mole z niedowierzaniem".

"Niejaki Cal Langley. Podobno jest to stary facet, który pół życia poświęcił na zdobycie tych kamieni, ale nie może sobie pozwolić, żeby ktoś kto przy tym namierzył.."

Max pokierowała dalszą częścią spotkania. Przy takiej zapłacie na pewno przyjmą to pracę, zwłaszcza kiedy się okazało, że Max miała wykonać to samo zadanie kilka lat temu' to była coroczna impreza, znała więc już rozmieszczenie ochrony i plany miejsca.

Zdecydowali, że to Alec będzie dowodził i zabierze ze sobą jeszcze dwuosobową grupę. Czyli mnie formalnie mówiąc pójdzie na zakupy z przyjaciółmi, Bigssem i CeCe. Z czterem osób z jego starego oddziału, tylko oni byli wtedy w TC, i Alec trzymał się blisko nich. Przekręty z nimi były o wiele fajniejsze niż te z Max w zeszłym roku.

Ukradli szybki samochód, musieli być tam o czasie i przygotować jeszcze wcześniej plan działania. TC potrzebowało tych pieniędzy.

Roswell, NM
Maj 23nd, 2001, 11:25 PM

Alex leżał na łóżku, głowa oparta na splecionych dłoniach, patrząc się w sufit. Wyłączył światła ponieważ bolały go oczy. Jego ból głowy, który pojawił się ostatnio był coraz silniejszy. Westchnął po raz setny. Nie mógł uwierzyć, że odlatują. Isabel odchodziła. Zmarnowali tyle czasu.

Wrócił pamięcią do dnia, w którym zostali uwięzieni w gnieździe Gandarium. Mówił wtedy szczerze ...

"Więc tak to się kończy..." powiedział Alex.

"Nie tak sobie to wyobrażałem," słowa Kyle'a przesiąknięte były goryczą.

"To dopiero było doświadczenie," zaobserwował Alex.

"Raczej tak."

"Pomyśl o tym. Nie tylko spotkaliśmy kosmitów, ale zostaliśmy przez nich zabici," Alex kontynuował a Kyle poświecił na niego latarką "Kto jeszcze może tak powiedzieć?"

"Majaczysz, tak?"

"Nie, spójrz ... na to z innej perspektywy, Kyle. Wiesz, jesteś częścią tego wszystkiego ... tej niespotykanej rzecz. Ta ... niesamowita wiedza, którą posiadasz w przeciwieństwie do innych 6 bilionów ludzi na świecie. Czy chciałbyś wyjść z tej jaskini, za cenę nie uczestniczenia w czymś podobnym.?"
Kyle pomyślał o tym. "Wiesz co? Nie chciałbym." powiedział.

Alex nie żałował swoje zaangażowania w sprawy kosmitów. Warto było za to umrzeć. Byli wspaniałymi przyjaciółmi. Alex pomagał im wcześnie, zanim został wtajemniczony, dlatego, że Liz go o to prosiła a on powierzyłby jej własne życie. Od tego czasu te słowa przestały być tylko słowami stały się rzeczywistością.

Oddał własną krew był ratować Maxa, okłamywał szeryfa. Inni zaczynali od picia alkoholu, on od zatargu z prawem, okłamywania władz, sabotowania dochodzeń i , a tak, nie zapominajmy o włamaniu się do rządowego komputera. Jeśli wkraczasz na kryminalną ścieżkę to w wielkim stylu. To było jego motto.

Nagrody były równie wspaniałe jak te niebezpieczeństwa, w tym pościg FBI czy kosmiczni wrogowie. Poznał grupę wspaniałych ludzi, którzy cenili równie mocno, jak on ich. I nie chodzi tylko o kosmitów.

Kyle stał się świetnym facetem. Nawet kiedy Kyle spotykał się z Liz, nie miał możliwości by go poznać naprawdę. Znajomość z kosmitami, bardzo zmieniła Kyle'a drastycznie. Na lepsze, o czym Alex był przekonany. Kyle miał jakiś cel w życiu, którego nie miał będąc typowym mięśniakiem.

Alex był dumny z przyjaźni z Kylem.

No i szeryf. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek będą uważać szeryfa za przyjaciela? I stał się nim. Był dla nich niczym ojciec, którego potrzebowali ale nie mogli mieć ze względu na ich sekret. Zależało mu nich, na każdym z osobna.

Michael mógłby zaprzeczać do śmierci, że jest czyimś przyjacielem, ale nim był. Okazało się, że mam wielkie serce, i poczuł się odpowiedzialny za bezpieczeństwo całej grupy. I miał bardzo dobry wpływ na Marię. Może tak dobry jaki ona miała na niego. Razem dorośli w ciągu ostatniego roku.

Co mógłbym powiedzieć o Isabel? Kochałem ją. Długo cierpiałem po odrzuceniu. Zajęło mi wieczność przebicie się przez lodową powłokę, którą się otaczała, by móc zobaczyć jej prawdziwe oblicze. Ale udało się. Teraz go kochała, był pewien. I on w końcu poddał się miłości do niej.

Nawet Maxa uważał za dobrego przyjaciela, mimo, że przez ostatnio tygodnie zachowywał się jak kretyn. Alex wiedział, że coś się stało między Maxem i Tess, i to ma związek z pogorszeniem się jego relacji z Liz. Nie znał szczegółów, jego związek z Isabel i resztą grupy był wtedy bardzo powierzchowny. Ale wiedział, że Max jakiś czas temu przestał prześladować Liz i wyglądało na to, że w końcu pogodził się z przeznaczeniem i zwrócił się do Tess.

To była najgorsza rzecz jaka wynikła ze znajomości z kosmitami. Liz przypłaciła ją złamanym sercem. Ale nadal Max starał się ochraniać ich wszystkich by przetrzymać ciężkie chwile. Przeszedł przez piekło był uratować nie tylko Liz, ale i siebie.

Alex nie pamiętał wydarzeń jakie miały miejsce na kilka dni przed wypadkiem, ale kiedy Max utworzył połączenie chcąc sprawdzić czy wszystko jest już porządku, miał bardzo intensywną wizję. Musieli opuścić szpital w takim pośpiechu
...

"Zdarzył się wypadek," powiedział Valenti z napięciem w głosie.

"Co się stało?" zapytał Max, przejmując kontrolę nad sytuacją.

"Musimy iść natychmiast, Max. Mamy mało czasu. Chodzi o Alexa."

Kiedy Jim wypowiedział ostatnie słowa, jakby ktoś zrzucił bombę na Crashdown. Wszyscy zebrali swoje rzeczy i w pośpiechu udali się do samochodów. Max poszedł z Valentim, który miał zaprowadzić go do Alexa. Szeryf Hanson zadzwonił do Jima, kiedy po tablicy rejestracyjnej zorientował się, że ten samochód należy do kogo należał ten samochód. Jim nie tracił czasu, udał się prosto do Crashdown by ściągnąć Maxa, na wszelki wypadek.

Chwała mu za to. Właśnie ogłosili czas zgonu kiedy Jim zdołał wprowadzić tam Maxa zostawiając resztę na zewnątrz. To było ogromne ryzyko, ale wszyscy zgodzili się, że warto zaryzykować. Nawet jeśliby mieliby uciekać przez resztę życia.

Max podszedł do stołu operacyjnego. Alex był pokryty krwią, i taki sztywny ... Max poczuł mdłości, ale mógł marnować czasu. Alex już zbyt długo był w tym stanie. Musiał pobudzić serce i naprawić wszystkie uszkodzenia mózgu. A potem uleczyć resztę obrażeń, żeby nie umarł znowu kiedy do akcji znów wkroczą lekarze.

Położył rękę na głowie Alexa, mając nadzieję, że ciemne włosy ukryją srebrny odcisk dłoni. W duchu dziękował Tess, że pomogło mu rozwinąć tę zdolność na tyle, że Alex nie musiał być przytomny by utworzyć połączenie. Znał witalność Alexa, cała grupa znała. Musiał tylko znaleźć resztkę energii, która przetrwa w ciele Alexa i wprowadzić trochę własnej energii.

Po kilku cennych sekundach znalazł ją. Skoncentrował i użył całej swojej siły woli by to się udało, by wielce zaskoczony kiedy chwilę później poczuł skupisko energii Alexa i narodziło się prawdziwe połączenie.

Mając czas za przeciwnika, Ręka Maxa rozbłysła jeszcze jaśniej i po minucie serce znów zaczęło bić. Skoncentrował na uleczeniu możliwie jak największej liczby obrażeń, tak by nie wzbudzić podejrzeń, oczywiście. Kiedy poczuł, że Alex powraca, podłączył monitor, który zaczął tykać głośno, i wyszedł tą samą drogą, którą się tu dostał.

Chwilę później cały pokój wypełnił się zdumionymi lekarzami i resztą zatrudnionych, w gotowości do pracy. Reszta nocy, do czasu gdy już mogli zabrać Alexa do domu po głośnych i wyraźnych zaleceniach lekarzy – była dla Maxa zamglona. Zużył dużo własnej energii i musiał odpocząć.

Na szczęście, fałszywe upoważnienie, zdobycie dzięki uprzejmości kosmitów, zaprezentowane przez byłego szeryfa wystarczyło by zabrać Alexa ze szpitala zanim zauważono srebrny odcisk na jego głowie.

Uczucia Maxa przedostały przez połączenie, były wyraźnie i obezwładniające. Max bał się o niego, o nich wszystkich.

Alex był wdzięczny za to, że gotowi byliby spędzić resztę życia w ukryciu, jeśli to by go uratowało.

Nie pamiętał okoliczności wypadku, w którym zginął. Max twierdził, że musiał uderzyć się mocno w głowie gdyż obrażenia jego mózgu były rozległe, a Alex od wypadku cierpiał na chroniczne bóle głowy.

Skoro o tym mowa, rozsadzało mu głowę. I to uczucie przeciążenia. Alex sięgnął po proszki przeciwbólowe i połknął dwie tabletki. Położył się z powrotem na łóżku i przycisnął do siebie poduszkę. Oczy miał zamknięte, twarz wykrzywioną w grymasie, palce niecierpliwie uderzyły w poduszkę, czekał aż ból minie. Ku jego udręce ból zamiast ustępować nasilał się.

To wypadek stał się katalizatorem rozpadu grupy. Liz nie wierzyła, że to był wypadek. Była przekonana, że to miało związek z kosmicznymi sprawami. Przekonywała, że to bez sensu. Kiedy jego rodzice poszli obejrzeć wrak i zabrać przy okazji wszystkie osobiste rzeczy, wśród nich znaleźli zdjęcie Leanny, na którym brakowało głowy dziewczyny. Liz obawiała się, że to może jakiegoś rodzaju ostrzeżenie pozostawione przez 'kogoś', nalegała by porozmawiać z dostawcą pizzy, który był u Alexa po ich wyjściu, tak na wszelki wypadek.

Ale zamiast odpowiedzi pojawiły się nowe pytania. Jego zdaniem Alex zachowywał się bardzo dziwnie i Liz zdecydowała nie ustawać w swoich poszukiwaniach. Ale była sama, nikt z grupy nie chciał jej słuchać. Zadawała dużo pytań, czym rozgniewała kosmitów. Liz starała się pobudzić jego pamięć bombardując go pytaniami, ale Alex nic nie pamiętał. Ubolewał nad tym, że nie jest w stanie pomóc najlepszej przyjaciółce.

To uczucie i powracające obrazy z wizji kotłowały się w jego umyśle, pogarszając jego ból głowy jeszcze bardziej.

Po kilku minutach, poczuł się jakby jego głowa miała eksplodować. Nagle poczuł się jakby cos starała się przedostać do jego podświadomości. Białe światło oślepiało, przedostało się za jego zaciśnięte powieki, i dotychczas nieuchwytne wspomnienia uderzyło go z całą mocą, pozbawiając go tchu.

Wstał gwałtownie, nie mógł złapać oddechu, a jego oczy przepełnione były bólem. "Jędza" krzyknął i wybiegł szybko z pokoju. Musiał odnaleźć Liz i resztę. Nie mogli pozwolić by kosmici odeszli z nią. Musieli poznać prawdę.

Las Cruces, NM
Maj 22, 2021, 11:25 PM

Trójka transgeników siedziała w samochodzie zaparkowanym dwie przecznice przed celem. Alec odwrócił się do towarzyszy dwie i ostatni raz powtórzył plan.

"Pamiętajcie nasz cel to zdobycie tego kamienia," Alec wskazał na trzeci najważniejszy diament pokazany w broszurze. "Za ten jeden zgarniemy około miliona" powtórzył chyba po raz setny. I pewnie dlatego Biggs i CeCe znacząco przewracali oczami.

"Spędzasz za dużo czasu z Loganem, wiesz zaczynasz nawet mówić tak jak on. Zapomniałeś, że my o niczym nie zapominamy?.' Powiedział Biggs, śmiejąc się razem z CeCe na widok Aleca przerażonego porównaniem go do Logana.

"Jasne. Po pierwsze, policzę się z wami po wykonaniu zadania. Po drugie, nic nie wskazywać na robotę X5."

"Spokojnie Alec. Wiemy co robić, wszystko jest pod kontrolą, OK?" zapewniła go CeCe. "Za bardzo się martwisz. Znamy się na tym."

Uśmiechnął się do CeCe, wziął głęboki oddech i zamknął oczy, myślał tylko o zadaniu. Odetchnął jeszcze raz spokojnie i otworzył oczy i zobaczył, że pozostała dwójka robi tak samo.

"Dobra, zaczynamy," powiedział Alec otwierając drzwi samochodu.

Wysiedli z samochodu. Ubrani na czarno od stóp do głów, włączając wełniany kapelusz CeCe, poruszali się bezszelestnie w stronę bocznej alejki, obserwowali budynek i jego otoczenie. Weszli w alejkę i wtopili się w panujące tam ciemności, rozpływając się w powietrzu.


Pustynia, Grota, NM
Maj 23, 2001, 6:50 AM

Max górował nad Tess, jego oczy były zimniejsze niż kiedykolwiek. "Czy próbowałaś zabić Alexa?" zapytał groźnie.

"Nie chciałam. Żałuję, ale to prawda," Tess odpowiedziała prawie żałośnie.

Wyraz twarzy Maxa był mieszanką gniewu i niedowierzania. "Dlaczego?" zadał proste pytanie, potrzebował zrozumieć tę osobę, która tak go oszukał, wykorzystała jego zaufanie.

Tess spojrzała na zegar na ścianie. "Max zegar tyka...nie mamy czasu...--"

"MÓW DLACZEGO!!!" Max przerwał jej, obrzydzony próbami zatrzymania go przy użyciu kruchego głosiku i załzawionych oczu.

Przestała udawać. "Powiedziałby Ci co zrobiłam ... a na to nie mogłam pozwolić."

"Więc po prostu go zabiłaś.?" Zrobiło mu się niedobrze. "Ponieważ on umarł. Musiałem go sprowadzić z powrotem"

Max potrząsnął głową i zaśmiał się sarkastycznie. "I pomyśleć, że dziękowałem Bogu za to, że byłaś kiedy tam byłem ... kiedy przyjaciela ... dziękowałem Bogu, że pomogłaś mi rozwinąć moje zdolności, że byłem w stanie mu pomóc. A to ty go zabiłaś."

"Nie chciałam. Ale jego mózg był już tak słaby ... To już nie ma znaczenia --"

"Życie ma znaczenie Tess. Moje życie, Twoje życie, jego ..." Max przerwał jej ponownie.

"To co teraz ma znaczenie to powrót do domu, Ale ty nigdy tego nie rozumiałeś?" widać było teraz całą nienawiść, maska opadła. "Mogłam Cię tego nauczyć ale a głupia dziwka owinęła Sobie Ciebie wokół palca-"

"Nie waż się tak o niej mówić!!!!"

"Widzisz jak szybko lecisz jej na pomoc! Dlaczego nie czułeś tego do mnie? Jestem Twoją żoną Max! Noszę Twoje dziecko!" zażądała, robiąc krok do przodu i stając naprzeciwko niego by mu wykrzyczeć w twarz.

"To wszystko spisek. Zajść w ciąże i wrócić do domu tak?? Do jakiego domu Tess...? Do Kivara? Do naszych wrogów?" To nie miało sensu. Co mogłaby zyskać --

"Nie moich wrogów, Max."

Teraz rozumiał. "Zawarłaś z nimi umowę ... z Kivarem.."

"Nie, Nasedo zawarł umowę 40 lat temu," odpowiedziała, głowę trzymała wysoko, dumna ze swojego opiekuna.

"Dostarczyć mu nas troje?" w umyśle Maxa narodziła się myśl, nie dając jej czasu na zareagowanie, położył rękę na jej brzuchu i utworzył połączenie.

Tess zbyt późno zorientowała się co zamierza Max i kiedy chciała nagiąć jego umysł on już cofnął rękę. Jego umysł był zbyt silny a gniew zbyt mocny by uwierzyć w kolejne kłamstw.

"Kłamałaś," powiedział, wiara w prawdę dała mu siłę by trzymać ja na dystans. "Jak mogłem pokochać kogoś takiego jak Ty? Jak mogłem Cię poślubić?"

Zniknęła jej ostania szansa, cofnęła się o krok, i spojrzała mu prosto w oczy. "Byłeś inny. Byłeś królem!! Teraz jesteś tylko chłopcem." Powiedziała kpiąco, jej głos naładowany był gniewem i pogardą.

Max uniósł rękę do jej szyi.

"Chcesz mnie zabić, Max?" prowokowała go. Za dobrze go znała..

Max zastanawiał się przez moment. Nie mógł tego zrobić. Nie mógł zabić z zimną krwią. "Idź," powiedział, wskazując głową stożek i zobaczył ulgę na jej twarzy. Tess przyłożyła rękę to urządzenia i chwilę później patrzyła na niego z jego wnętrza. Max spojrzał na twardym wzrokiem, "Jestem pewien, że Kivar powita cię z otwartymi ramionami, teraz kiedy zawiodłaś."

Ostatnią rzeczą jaką zobaczyć było zrozumienie i strach, który pojawił się na jej twarzy. Potem stożek zrobił się czarny.


Pustynia, Autostrada 42, NM
23 maj, 2021, 6:50 AM

"To było za łatwe," powiedział Biggs ze śmiechem.

Znów byli na autostradzie kiedy wykonali jedno z najłatwiejszych zadań jakie kiedykolwiek im powierzono. Oczywiście, zabezpieczenia nie uwzględniały interwencji X5, ale prawdę mówiąc nawet bez ulepszonych genów, nie mieliby żadnych problemów.

"Zastanawiam dlaczego Max zrezygnowała z tej kradzieży. Sama dałaby radę, powiedziała CeCe, kiedy przyglądała się błyszczącym kamieniem, w których mieniło się światło słoneczne.

"Powiedziała, że usłyszała coś w wiadomościach i musiała wyjechać natychmiast z Seattle. Wiecie, że w pojedynkę też dalibyśmy radę. Wysłano nas troje żeby było bezpieczniej" powiedział Alec. Odtwarzał w umyśle każdy ruch wykonany w budynku.

Alec musiał być pewien, że nie popełnili żadnej pomyłki, że nie zostawili żadnych śladów. Wzbudziłyby wystarczająco dużo podejrzeń, nawet jeśli nie wskazałyby bezpośrednio na nich. Sytuacja w Seattle była napięta, nawet jeśli wojsko nie wiedziało, że mogą bez problemu opuszczać TC, i co robią. Oczywiście byli jeszcze inni transgenicy poza tymi w TC, ale Alecowi był przekonaniu, że im mniej wiadomo o skoku tym lepiej.
Oczywiście nie musiał się martwić, kiedy odtworzył w pamięci wydarzenia ostatniej nocy. Byli razem już na tylu misja, że stanowili doskonały zespół. Byli dobrzy. Nawet lepsi, byli świetnymi złodziejami. Manticore byłoby z nich dumne.

Alec spojrzał w tył chcąc się upewnić, że nikt za nimi nie jedzie, sprawdzał przez całą noc. I tak jak poprzednio nie zobaczył nikogo. Droga skręcała w prawo, i na horyzoncie, zwróciła jego uwagę dziwna formacja skał.

"Wow, spójrz na te skały," powiedział do Biggsa, który siedział obok niego.


Pustynia, Grota, NM
Maj 23, 2001, 6:53 AM

Max podbiegł do wyjścia z jaskini. Grota, w której się znajdował zaczyna się rozpadać i czuł jaka podłoga pod nim zaczyna się trząść i pulsować. Na pewno nie wiedzieli wszystko o granilicie. Wyglądało jakby skała wokół niego zmieniała się .. stawała się czymś innym.

Wyjątkowo duży kamień spadł przed Maxem wyrywając go z rozmyślań. 'Uciekaj teraz, myśl później' pomyślał przyspieszając. Musiał się stąd wydostać.

Reszta grupy, z wyjątkiem Michaela i Iz, zbiegała już na dół.

"Uciekajcie!" krzyknął. Dudnieni zamieniło się w huk. Zbyt wielki by być odgłosem spadających kamieni. Złapał Iż za rękę i pociągnął za sobą, Michael był za nimi.

Dotarli do reszty i odeszli jeszcze kawałek zanim skała eksplodowała i mały statek wybił się z niej, wystrzeliwując w niebo jak fajerwerki.

Max i uniósł głowę i dostrzegł go zanim zniknął. Dopadło go uczucie klęski. Wiedział, że nie mógł nic zrobić, ale nadal ...

Nagle, poczuł jakby jego stopy przytwierdziły się do ziemi i stracił równowagę, upadł na twardą powierzchnię. Jakby pochłonęła go fala wybuchu i wyrzuciła go w powietrze, równocześnie czuł jakby wszystko wszystko wokół niego poruszała się a on stał w miejscu. Prawie oczekiwał, że będzie osmalony. Czy nie tak było przy wybuchach? Ale czuł tylko dziwną energię przepływającą przez jego ciało, od stóp do głowy, sprawiać, że miał ochotę wyskoczyć z własnej skóry. Widział, że i reszta grupy pada na kolana dzieje się coś podobnego. Co się działo?

Pustynia, Autostrada 42, NM
Maj 23, 2021, 6:53 AM

Dziwna formacja skał była coraz bliżej i teraz zauważyli, że brakuje jakiejś jej części. Teraz kiedy byli już blisko widzieli, że tej strony część wyglądała na wyburzoną. Alec chciał cos powiedzieć ale nie mógł wykrztusić jednego słowa kiedy cały świat zdawał się zatrzymać w miejscu zanim zaczęło szumieć.

Alec czuł jakieś wibracje na całym ciele. Jakby podłoga się pod nim załamała i coś go siłą pociągało w dół. Żołądek podszedł mu do gardła ... zupełnie jakby był na szczycie a potem spadał. Jego wzrok był zamazany, kręciło mu się w głowie, a w uszach słyszał głośne buczenie.

Wydawało się, że minęło wieczność, zanim to się skończyło. Równie nieoczekiwanie jak się zaczęło.

Alec rozejrzał się wokoło, jakby oczekiwał, że znaleźli się w innym miejscu, ale wszystko było takie samo.

Albo prawie wszystko.

To samo miejsce
Maj 23, 2019, 6:53 AM

Czarny motocykl przyśpieszył na opustoszałej autostradzie. Motocyklista nie miał kasku, jedyną ochronę stanowiły ciemne okulary a jej kręcone włosy powiewały na wietrze.

Kradzież, diamenty, niebezpieczeństwo, Lydecker ... zapomniała o wszystkim, oprócz jednego.

'To był Seth w telewizji. Wiem, ze to on.' To była jej ostatnia myśl kiedy ciało wiedzione impulsem straciło kontrolę nad maszyną, która uderzyła o ziemię.

Max razem z nią ślizgała się po asfalcie dopóki nie zatrzymał jej duży kamień na poboczu. Ale to dziwne uczucie nie zniknęło i Max nadal czuła jakbyś ktoś chciał ją wciągnąć gdzieś ... jakoś ...


Pustynia, NM
Maj 23, 2001, 6:54 AM

Alex nie mógł ustać na nogach, i podał rękę Isabel pomagając jej wstać. Obok Michael tulił Marię, która upadając zraniła się w ręce i kolana. Czule oczyszczał i uzdrawiał małe rany na jej ciele.

Liz też upadła, ale wstała już i pomagała Kyle'owi.

"Co to było? Czuliście to?" Max zapytał. Patrzył na wejście do groty. Albo raczej na miejsce, w którym się ona wcześniej znajdowała. Odlot spowodował zniszczenie górnej części formacji, a kamienie staczały po wzgórzu, w rezultacie blokując wejście do jaskini.

"Zdaje się, że to był pożegnalny prezent od Tess," powiedział Maria sarkastycznie.

To samo miejsce, ten sam czas.

Samochód zatrzymał się w chwili, w której zaczęło się to dziwne zjawisko. Alec spojrzał na Biggsa i CeCe chcąc się upewnić, że wszystko z nimi w porządku.

"Czuliście to?" pytała CeCe, Alec zauważył jakiś ruch na zewnątrz i odwrócił się by zobaczyć kto tam jest. Osoba przeszła obok samochodu i skierowała się w stronę skał.

"Cholera!" krzyknął i wyskoczył z samochodu.

Biggs, który chciał powiedzieć, że zauważył jakaś grupkę ludzi, zamknął się i poszedł za Aleciem.

CeCe była już na zewnątrz. Jeden spojrzenie na motor Ninja leżący na drodze i wiedzieli już kto usiłuje podważyć kamień. Chociaż nie mieli pojęcia skąd ona się tu wzięła.

Alec dotarł do niej pierwszy. "Max! Max, nic ci nie jest?"

Max podniosła głowę, jej oczy skanowały otoczenie. Zauważyła troje osób, które się do niej zbliżały. "Kim wy jesteście?" Potem zamarła. "Skąd znasz moje imię?" potrząsnęła głową, napięła wszystkie mięśnie gotowa do szybkiej ucieczki.

Alec był oszołomiony. "Max, co się stało?" powtórzył. "To ja, Alec. Uderzyłaś się w głowę czy coś?"

"Tak, Max, to my," dodał Biggs kiedy Max nadal patrzyła na nich jak na wariatów. "Biggs" powiedział wskazując na siebie, potem na CeCe, "CeCe. Mówi ci to coś?"

"Co tu robisz Max? Myśleliśmy, że załatwimy to we trójkę. Nie wspominałaś o drugiej grupie." Powiedziała CeCe spokojnie.

"No, i co jest z twoimi włosami?" zapytał Alec z niedowierzaniem.

Max złapała się jednej rzeczy, która miała jakikolwiek sens. "Co jest z moimi włosami?" spojrzała na Aleca. "Nie wiem o czym wy mówicie. Nie mam pojęcia kim jesteście." Cofnęła się,.

Widząc to, cofnął się do tyłu. Pozostała dwójka też się cofnęła. Widzieli jak bardzo Max była spięta i nie chcieli żeby uciekła.

"Hej, spokojnie. Nie chcemy cię skrzywdzić. Znam twoje imię, bo mi powiedziałaś jak się nazywasz. Znam cię. Znamy się już rok. Uderzyłaś się w głowę Max?" Alec nalegał. "Masz amnezję czy coś?" Alec chciał się zbliżyć. Ale ona cofnęła się widząc to, więc zatrzymał się.

Max zmarszczyła brwi, starała sobie przypomnieć wydarzenia ostatnich godzin, dni, lat. Wszystko było na miejscu. "Nie, nie uderzyłam się w głowę. Nie mam amnezji. Wiem jak się nazywam. Wiem kim jestem i gdzie jestem. Ale nie wiem kim wy jesteście."

"Ok, którego dzisiaj mamy?" Alec był pewien, że z jej pamięcią było coś nie tak. I z jej włosami też.

"Maj 23, 2019, cwaniaku. Zadowolony?" powiedziała w typowy dla siebie sposób, ręka na biodrze i podniesione czoło.

"Nie za bardzo," powiedział Alec, ku jej zaskoczeniu. "Zgadza się jest 23 maj, Max. Ale zgubiłaś dwa lata. Mamy rok 2021."

Max spojrzała na niego tak jakby mu wyrosła druga głowa. Kiedy się uspokoiła spojrzała na Biggsa i CeCe, którzy potwierdzili słowa Aleca.

"Ale to niemożliwe!" wybuchła.

Biggs korzystając z chwili wskazał Alecowi na grupę ludzi, który zdezorientowany powiedział, "Ok, zapytamy tych ludzi." poszedł w ich kierunku. Jego ulepszony słuch wychwytał strzępki rozmowy, na wszelki wypadek.

To samo miejsce, ten sam czas.

Kyle obserwował jak Isabel opiera się na Alexie, jak Michael pomaga Marii stanąć na nogach. Widział jak Liz obserwuje pozostałości jaskini, jakby starając się znaleźć wytłumaczenie tego co się dzisiaj wydarzyło, a Max sprawdza czy nikomu nic się nie stało. Nagle poczuł się zbędny.

Odwrócił się tyłem do grupy i zauważył samochód i motor stojący na drodze i ludzi, którzy szli w ich kierunku. "Hej ... Powiedzcie, że mam przywidzenia" Wszyscy spojrzeli na niego a potem w stronę, w którą on patrzył. "Ponieważ jestem pewien, że nikogo tu nie było kiedy Evans wychodził z jaskini"

"Ruszajcie się!" powiedział Michael, przejmując kontrole i usłyszał jak Kyle powiedział "Kurde oni naprawdę tu są" ale zanim ktokolwiek się ruszył Max i Liz równocześnie powiedzieli.

"Nie!" krzyknęli.

"Nie możemy uciekać, Michael," powiedział Max.

"Dlaczego nie? Ludzie nie pojawiają się tak nagle," Michael nalegał.

"Nie wiesz tego Michael," starała się go przekonać Liz. "Nie wyglądają jakby się czaili by nas zaatakować. Poza tym." Dodała zanim Michael zdążył zabrać glos, nie możemy uciec. Nie mamy dokąd uciec." Rozejrzał się wokoło. "Ty też to czujesz. Wiesz, że stało się coś dziwnego, i że to może mieć związek z tymi ludźmi. Nie było ich tu wcześniej."

Michael wyglądał jakby chciał się dalej spierać ale nieznajomi byli już blisko, obrócił się więc i stanął przed grupą, Max obok niego. Reszta stała blisko siebie.


"Hej," powiedział chłopak. "Przepraszam, możecie nam powiedzieć jaką mamy datę? Nasza przyjaciółka," wskazał na niska brunetkę z kręconymi włosami, "uderzyła się w głowę przy upadku z motoru i nie chce nam uwierzyć." Spojrzał na nich wyczekująco.

Michael spojrzał na Maxa, nie widział co myśleć. Spodziewał się po nich wszystkiego, ale nie pytania "Jaką mamy dzisiaj datę?.

Max odwzajemnił pełne niedowierzania spojrzenie. To było zbyt dziwne nawet dla nich.

Wtedy Liz chrząknęła i popchnęła ich, po czym stanęła z przodu. Uśmiechnęła się przyjacielsko do chłopaka. "23 maj." Ale chłopak nadał patrzył na nią, więc dodała, "2001."

Alec zamarł. Spojrzał na Max, która była zdezorientowana, potem na Biggsa i CeCe, którzy wyglądali jakby ziemia się pod nimi zawaliła ... albo jakby ktoś im powiedział, że mamy 2001 rok.

Przymknął oczy i pomyślał 'O rany.'



Wersja do czytania