Anita19

SILMARILLION (8)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

Cz.- 8
Siedzieli i wpatrywali się wszyscy w dziewczynę nadal nie mogąc zrozumieć...

— Ty mówisz... Po naszemu... – Wydusiła Emma z siebie

— Hmmm... Potrafię to robić od samego rana... Ale waszym zachowaniem nie daliście mi nic powiedzieć... – Uśmiechnęła się na wspomnienie zielonych włosów Neraji...

—, Ale nie musisz koniecznie wiedzieć – Spróbował Kane – nie podobało mu się to...

— Chcę wiedzieć! – Silva mówiła jeszcze trochę się zacinając myśląc nad każdym wypowiedzianym słowem
Kilanowi serce przyspieszyło. Obawiał się tego najbardziej, że ona może przeżyć szok, kiedy dowie się o tym, iż ci, których szuka nie żyją od wieków. A oni sami są ich potomkami. Jego myśli biegły szybko...

— No teraz możesz nam powiedzieć jak naprawdę się nazywasz i skąd cię przywiało – Tara wzięła sprawy w swoje ręce...

— Już mówiłam! Jestem Silvariena! Przybyłam tutaj na Ziemię z Antaru i szukam Królewskiej Czwórki! To znaczy Zana, Vilandry, Ratha i Avy! Tutaj mieli imiona Max, Isabell, Michael, Liz była jeszcze Tess, którą uważali za Avę, ale to była nieprawda. Ona i Max mieli syna Zana, nim zaopiekował się Kivar na prośbę Maxa i rządził Antarem... Ja jestem krwią z krwi właśnie tych osób i ich przyjaciół oraz o ile dobrze rozumiem drugiej hybrydy Avy z Nowego Jorku!!! A wy jesteście do nich podobni po za kolorem włosów!!! Domagam się wyjaśnień. Czy wy jesteście nimi?!!!
Wszyscy pochylili głowy nie wiedząc, co powiedzieć

— Tak, jesteśmy ich potomkami, żyli pięćset lat temu i było tak jak mówiłaś... Ja i Neraja zachowaliśmy nazwisko Evans. Nie mam pojęcia jak. Tara nazywa się Valenti. Lex 8Sanczez po nitce do Valentiego, ale daleko jemu do tego. Kane nazywa się Geruin jak zawsze. Zander Witchman chociaż jego rodzice mieli inne nazwisko, on sobie wybrał nowe z racji podobieństwa do Alexa Withmana

— We mnie nie ma Alexa... – Mruknęła Silva

— Tak, bo Tess chcąc lecieć na Antar go zabiła... Emma jak się domyślasz nazywa się De Luca...

—, Dlaczego nic nie powiedzieliście... Dlaczego?... – Dziewczyna miała łzy w oczach....

— Chcieliśmy cię chronić... – Powiedział Kilan kładąc jej rękę na ramieniu
Silva zerwała się na równe nogi. W oczach miała łzy... Wybiegła po za poziom....

— Czyś ty oszalał! Chronić! Matoł! – Krzyknęła Neraja i wybiegała za Silvą. Nigdzie jej nie było widać. Ani na dole ani na górze. Więc gdzie ona się podziała! Wróciła zmieszać z błotem Kilana jak leci.
Silva odetchnęła. Nie znikła. Wytworzyła tylko iluzję, że jej tu nie ma. Była tak zła, że nie wiedziała, co ze sobą począć. Spojrzała w duł szybu... Nie wyglądało to zachęcająco. Wybrała drogę w górę. Nie pamiętała o nie bezpieczeństwie.
Wyszła i szła przed siebie. Nie wytrzymała. Zaczęła używać mocy. Całe pokłady gruzu i różnych innych śmieci zaczęły latać wokół niej i przemieszczać się z jednego miejsca na drugie z ogromnym impetem. Na wyższych poziomach ludzie zauważali trzęsące się sufity i sypiący się piasek ze szczelin.
Płakała. Jak oni mogli a ona im zaufała?
Natychmiast pojawiali się czyściciele i aż od nich huczało kiedy zbliżali się w stronę Silvy. Dziewczyna padła na kolana i zapłakała

—, Dlaczego? Kim ja jestem? Po co mnie stworzyliście! – Krzyknęła w stronę nieba jakby spodziewając się jakiejś odpowiedzi. Nic.

— Silva! Uciekaj! Czyściciele! – Krzyczał zdruzgotany Kilan widząc ją okrążoną z każdej strony przez mściwe maszyny...

Silva usłyszała wołanie dochodzące z daleka. Rozejrzała się. Wszędzie było pełno maszyn. Wystraszyła się. Ale nagle wściekłość na wszystko wzięła nad nią górę.
Z krzykiem wytworzyła potężny promień okalający jej postać. Rozniósł się on daleko. Kilan ledwo zdołał się ukryć za załomem... Trwało to wieczność. Kolory tego czegoś... Były niesamowite! I nagle cisza. Ostrożnie wychyną. To, co zobaczył bardzo go zaskoczyło. Pełno pozostałości po maszynach a pośród nich stała ciężko oddychająca Silvariena, która również zadawała się być zdumiona obecnym widokiem...
Nie rozumiała skąd ona potrafiła wytworzyć coś tak niszczycielskiego. Nigdy nie próbowała robić czegoś takiego i w dodatku na tak wielką skalę!
Podbiegł Kilan i przytulił dziewczynę.

—, Czemu uciekłaś! Czemu? – Mruczał jej do ucha uspokajająco...

— Zdenerwowałam się... Przepraszam...

— To nic, to nic... – Mówił Kilan ciesząc się, że nic się jej nie stało. Jedyne, co przyszło mu w tej chwili do głowy to pocałunek... Pochylił się i pocałował dziewczynę bardzo delikatnie...
Oboje przeszył prąd...
Kilan widział jak Silva się rodziła, widział... Połączenie ze sobą jej i Sareny!!! Nie bardzo to rozumiał. Była jak Liz, ale miała włosy Sareny! Jak to możliwe?... Widział Układ Pięciu Planet...
Silva drżała, widziała bardzo dziwne rzeczy, tą Liz uleczaną przez chyba Maxa... Ich wszystkich.... Widziała samą siebie... Była LIZ!!!!!!!!!!!
Jego usta były takie przyjemne. Delikatne...
Oderwali się od siebie...

— Przepraszam, że sprawiłam kłopot... – Powiedziała cichutko

— Nie, nie...
Nie dane mu było skończyć bo oto znów usłyszeli huk maszyn.

— Szybko uciekajmy! – Krzykną

— Zgoda, tędy wskazała przejście
Maszyny były tuż za nimi... Spojrzeli na siebie... Zatrzymali się i odwrócili w stronę nadchodzącego wroga

—, Kiedy powiem użyj mocy jasne!

— Tak!
Chwilkę odczekali i Kilan krzykną. Czyściciele wyglądali naprawdę strasznie. Maszyny bez oczu tylko pełno kabli i czysta energia

— Teraz – oboje wyciągnęli dłonie przed siebie i moc popłynęła...
To był prawdziwy pogrom... Urządzenia jedne po drugim spalały się pod powstałą energią...

— Uciekajmy za nim przybędą następne!
Tak zrobili... Klucząc między ruinami dostali się do szybu i byli wreszcie bezpieczni...

— Nigdy więcej tego nie rób... Rozumiesz... – Powiedział Kilan tuląc Silve

— Dobrze....
CDN.
Komentarze! Komentarze!





Poprzednia część Wersja do czytania Następna część