Malma

Fatalne Zauroczenie (7)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

IV
"Urodziny"

oh I am what I am
I'll do what I want
but I can't hide
I won't go
I won't sleep
I can't breathe
until you're resting
here with me
I won't leave
I can't hide
I cannot be
until you're resting here
I won't go
I won't sleep
I can't breathe
until you're resting
here with me
I won't leave
I can't hide
I cannot be
until you're resting
here with me

Pewnego dnia w "Crashdown".

— Gdzie jest Jessie? – spytała Liz Isabel.

— Musiał zostać dłużej w biurze, ale powiedział że postara się przyjść później. A gdzie są chłopcy?

— Powiedzieli, że muszą coś załatwić. – powiedziała Maria.

— Wiecie co nudno tu jakoś. Może się przejdziemy? – powiedziała Isabel.

— Masz rację. Bez facetów to jakoś tak smętnie. Nie ma z kogo się pośmiać i w ogóle. – rzekła Maria.
Spacerowały po parku, a później po mieście. Nagle Maria krzyknęła:

— A niech to!

— Co się stało? – spytała Isabel.

— Nie chcę cię martwić Is, ale podobno twój mąż miał być w pracy.

— No tak, a o co chodzi?

— Spójrz na tę restaurację po lewej.

— To Jessie z ...- powiedziała Isabel.

— Pewne to jego sekretarka. – rzekła Maria.

— Maria przestań. Is nie słuchaj jej, na oglądała się za dużo telewizji. Zapewne to tylko klientka. – powiedziała Liz.

— Oczywiście, Jessie nigdy by mnie nie zdradził.
Minęło kilka dni. Isabel jak zwykle spotykała się z przyjaciółmi, ale ani razu ze wszystkimi naraz. Sytuacja z Jessiem stawała się poważna. Ciągle gdzieś wychodził, jak nie do biura to do klientki. Wychodził przed czasem do pracy, wracał po czasie, czasem nawet wychodził w czasie pracy. Zamartwiała się tym bardziej, że to jej pierwsze urodziny z mężem od śmierci Alexa i chciała by były one wyjątkowe. Nie spodziewała się hucznej zabawy czy mnóstwa prezentów, pragnęła jedynie by była z rodziną, przyjaciółmi i ukochanym. Chciała posiadać wspomnienia bez udziału wojsk, skórów czy jakichkolwiek kłopotów, tylko szczęścia. Siedziała pewnego dnia w "Crashdown" razem z wszystkimi. Nagle Jessie wstał i powiedział:

— Przepraszam kochanie, ale przypomniałem sobie, że muszę natychmiast iść do biura. Pocałował żonę w czoło i skierował się w stronę wyjścia. Isabel popatrzyła na Liz i Maria, które wyrazem twarzy okazywały, aby Isabel coś zrobiła. Ta szybko wstała i krzyknęła:

— Mam tego dosyć! Cała grupa męska popatrzała się na nią ze zdziwieniem, a żeńska ze zrozumieniem i dumą.

— Isabel o czym ty mówisz? – spytał zdenerwowany Jessie.

— Jak możesz mnie tak perfidnie zdradzać. Proszę tylko nie zaprzeczaj. Widziałam cię w restauracji z jakąś lalunią. Wychodzisz wcześnie, wracasz późno, a gdy dzwonię do ciebie okazuje się, że cię nie ma. Wiem, że wiele razy cię zawiodłam i nawet zdradziłam, nie ma na to żadnego wytłumaczenia. Jestem sama sobie winna, ale nie krzywdźmy przy tym Alexa.

— Isabel ja nie... – próbował wyjaśnić Jessie.

— Nie potrafię żyć w takiej niepewności. Od momentu gdy cię poznałam czułam ten strach, że cię stracę. – mówiła to płacząc, a po chwili dodała:

— Przenoszę się do rodziców. Max czy mógłbyś przywieść mi moje i Alexa rzeczy?

— Tak, ale...

— Spotkamy się później. – powiedziała to i wyszła.
Poszła do parku posiedzieć i pomyśleć w samotności. Myślała nad tym, że znów zepsuła coś co mogło trwać przez całe życie. Wiedziała, że zdrada Jessiego wiąże się z nią, z tym kim jest. Gdyby się z nim nie związała żadne z nich by tak nie cierpiało.
Siedziała już w swoim pokoju gdy zadzwonił dzwonek. Zeszła i otworzyła drzwi gdyż była sama. Gdy je otworzyła ujrzała Maxa.

— Wejdź. Przywiozłeś rzeczy tak jak cię prosiłam? – spytała Isabel.

— Proszę. Przykro mi, że tak się stało. Byliście dobraną parą.

— Coś się zaczyna, a coś się kończy. Nie obwiniam go tylko mi smutno. Nasz związek miał kilka kryzysów, ale zawsze myślałam, że wszystko dobrze się skończy.

— Nadal tak może być. Jestem pewny, że wszystko się wyjaśni i znów będziecie kochającym się małżeństwem.
Poszli do kuchni i wspominali jak byli przestraszeni, gdy pierwszy raz poszli do szkoły, gdy Liz, Maria i Alex dowiedzieli się o wszystkim. Wtedy też myśleli o najgorszym, a jednak wszystko dobrze się skończyło.

— Niezupełnie. – pomyślała Isabel. Zginął Alex, Tess ich zdradziła, wiele razy groziło im niebezpieczeństwo ze strony wojska jak i skórów. Ale rzeczywiście życie prywatne im się ułożyło i są bezpieczni, a gdyby coś to potrafią się obronić. Nie są już tak bezbronni jak na początku.
Tydzień przed urodzinami Isabel Jessie poszedł do "Crashdown". Wiedział, że będzie tam Max. Podszedł do niego i zapytał:

— Moglibyśmy porozmawiać?

— Nie wiem, czy mamy o czym. – odpowiedział.

— Wiem, że troszczysz się o Isabel, ale daj mi to wszystko wytłumaczyć.

— Wiem, że jesteś w porządku, ale to już się stało. Każdy z nas ma chwilę słabości.
Wtedy podeszła do nich Liz.

— Wszystkie trzy widziałyśmy cię z tą kobietą w restauracji.

— Nie zaprzeczam, że tak nie było, ale jej nie zdradziłem. Max daj mi godzinę na wyjaśnienia. Jeśli cię nie przekonam to zapomnisz o naszej rozmowie, a ja zniknę jeśli tego będzie chciała Isabel.
Po chwili namysłu Max odrzekł:

— Jeśli mówisz, że jesteś w stanie w ciągu godziny dać mi dobry dowód na to, że wszyscy się myliliśmy to zgoda.

— Jedźmy do biura podróży. Tam się wszystko wyjaśni.

— Nie przekupisz mnie żadną wycieczką.

— Jeśli mi wierzysz to chodź.
Dojechali na miejsce i weszli do budynku.

— Poproszę z Elizabeth Thomson.
Max nic nie mówił, jedynie czekał na przebieg sytuacji. Po chwili podeszła do nich kobieta z blond włosami.

— Dzień dobry panie Ramirez. Czy powiedział pan już małżonce o wyjeździe? – powiedziała.

— To ma być niespodzianka. – odpowiedział Jessie.

— Jessie o co tu chodzi, jaki wyjazd? – spytał zdziwiony Max.

— Jak to jaki wyjazd? Pan Ramirez wykupił u nas dwutygodniową wycieczkę do Europy dla siebie i swojej żony.

— Chciałem zrobić Isabel prezent z okazji urodzin i jednocześnie wynagrodzić jej to wszystko przez co ostatnio przeszła.

— Więc gdy znikałeś...

— To spotykałem się z tą panią by omówić szczegóły dotyczące wyjazdu. Przygotowałem wiele niespodzianek, ale musiałem się tym zająć osobiście. Musiałem ci to powiedzieć gdyż dzisiaj wyjeżdżam do Europy by wszystkiego dopilnować. Masz wielki wpływ na Isabel więc spróbuj z nią porozmawiać.

— A my myśleliśmy, że...Jesteśmy głupi, jak mogliśmy podejrzewać cię o coś takiego. Przepraszam.

— Nie ma sprawy. Wytłumacz to wszystko Isabel, ale nie mów o niespodziance. Spróbuj ją jakoś przekonać o mojej niewinności.

— Oczywiście, ale będziesz na urodzinach?

— Tak. Czy wy przygotowujecie jakieś przyjęcie – niespodziankę?

— Odbędzie się w "Crashdown". Ja, Michael i Kyle zajmujemy się wszystkim natomiast dziewczyny pilnują Is.

— A jak planujecie ją zwabić?

— Na to też mamy plan. Wszystko w swoim czasie.
Wyszli z budynku, a Max zawiózł Jessiego na lotnisko, poczym sam wrócił do domu.
Isabel jak zwykle siedziała w swoim pokoju i myślała w czasie gdy Alex spał. Marzyła by tegoroczne urodziny były dla niej szczęśliwe, niestety tego nie mogła powiedzieć. Kilka dni przed urodzinami Jessie zdradził ją, a teraz wyjechał w służbowej sprawie. Maxa i Michaela też bardzo rzadko widywała. Pozostało siedem dni, a ona jest zrozpaczona. W jednej chwili słyszy dzwonek do drzwi, a w drugiej kroki zbliżające się do jej pokoju. Drzwi się otwierają i wchodzi Max.

— Witaj. Co tam u ciebie? – spytał Max.

— Beznadzieja. Myślę o ostatnim zdarzeniu.

— Rozmawiałem z Jessiem i powiedział mi całą prawdę.

— Że mnie zdradził?

— Że to wszystko nieporozumienie. Chciał ci to sam powiedzieć, ale nie chciałaś go wysłuchać.

— Od kiedy ty wierzysz ludziom?

— Odkąd pokazali mi dowód na swoją prawdomówność.

— Może powiesz mi w końcu o co chodzi?

— Nie mogę, ale zaufaj mu. Jeśli nie jemu to mnie, ale zaufaj. On cię nie zdradził i jak tylko wróci sam ci to udowodni.
Tymi słowami skończyła się ich rozmowa.
Kolejne dni nie były dość wesołe dla Isabel. Chodziła do "Crashdown" gdzie widywała się jedynie z Liz i Maria bo jak zwykle chłopcy mieli coś ważnego do załatwienia.
Isabel obudziła się rano i spojrzała na kalendarz.

— Dziś jest najgorszy dzień w roku. – powiedziała. Ubrała się i zeszła na dół na śniadanie. Tam rodzice złożyli jej życzenia urodzinowe i zajęli się Alexem. Przez pół dnia siedziała w domu. Czekała aż przyjdą jej przyjaciele i złożą życzenia, ale tego nie zrobili. Jessie też nie zadzwonił.

— Max i Michael pewnie zapomnieli o urodzinach. – pomyślała. Tyle się ostatnio wydarzyło, że mają prawo. A Jessie? On pewnie pracuje albo siedzi gdzieś z tą blondyną.
Zbliżał się wieczór, a Isabel nadal siedziała w domu. Natomiast w "Crashdown"...

— Wszystko jest gotowe? – spytał Max.

— Wystarczy jedynie po nią zadzwonić. – odrzekł Michael.

— Liz jesteś gotowa? – spytał ponownie Max.

— Jesteś pewien, że nie ma innego sposobu? Będzie przerażona tym co jej powiem.

— Tylko w taki sposób sprawimy, że przyjdzie niczego nie podejrzewając.

— A jeśli odbiorą wasi rodzice?

— Wszystko załatwiłem, na pewno odbierze Is.

— To do roboty. – powiedział Michael.
Liz podniosła słuchawkę, wzięła głęboki wdech i wykręciła numer. Po trzech sygnałach było połączenie.

— Słucham? – mówi Isabel.

— Isabel coś stało się Maxowi! Ma jakieś drgawki! Wszystko było dobrze, a nagle dostał jakiegoś ataku! Nie mogę dodzwonić się do Michaela! Przyjedź jesteśmy w "Crashdown".

— I co?- spytał Max.

— Rzuciła słuchawką. Żal mi jej. Słyszałam jak płakała gdy jej to wszystko mówiłam.

— Spisałaś się. Dobra niech się wszyscy przygotują Isabel nadchodzi.
A w między czasie...

— Mamo! – krzyczy Isabel.

— Słucham kochanie? – spytała Diane.

— Biegnę do "Crashdown", coś stało się Maxowi. Dbaj o Alexa.
Wybiegła z domu i już po chwili była pod "Crashdown".

— Isabel choć jest w środku! – krzyczała Liz.
Obie czym prędzej wbiegły do restauracji.

— Niespodzianka! – krzyknęli wszyscy.

— O Boże pamiętaliście!

— Jak moglibyśmy zapomnieć? – powiedział Michael.

— Ostatnio tyle się wydarzyło więc mieliście prawo.

— Proszę Is. To ode mnie Maxa i Michaela. – powiedział Kyle.
Nagle w oczach Isabel pojawiły się łzy.

— Nie podoba ci się? – spytał Max.

— Jest piękny, ale jak mogliście zadzwonić i powiedzieć, że któremuś z was grozi niebezpieczeństwo.

— To był jedyny sposób byś dobrowolnie tu przyszła.
Isabel dostała wisiorek w kształcie serca. Otworzyła go i przeczytała dedykację:

"Dla naszej kochanej kosmitki, która zawsze jest przy nas"
Max, Michael, Kyle

Po chwili podeszły do niej Liz i Maria.

— To od nas. Mamy nadzieję, że ci się spodoba. – powiedziała Maria.

— Dziękuję. Liz mam do ciebie prośbę. Przez najbliższy czas nie dzwoń do mnie.

— Zgoda. – odpowiedziała i wszystkie zaczęły się śmiać.
Isabel otworzyła prezent.

— Mamy nadzieję, że nie gniewasz się, że jest z małą przeróbką. – powiedziała Liz.
Isabel dostała od dziewczyn portret ich wszystkich razem podczas balu szkolnego z małym wyjątkiem. Na miejscu Tess znalazł się Jessie. Jeszcze przez chwilę Isabel stała dostając życzenia od znajomych, aż w końcu powiedziała:

— Jakie jeszcze niespodzianki przygotowaliście? Bo znam was i wiem, że to jeszcze nie koniec.

— Przejrzałaś nas. – powiedział Michael i włączył magnetofon.

— Ta piosenka...to piosenka moja i Jessiego. – powiedziała ze smutkiem w głosie.
Nagle podszedł od tyłu do niej Jessie i mówi:

— Pamiętasz.
Isabel szybko się odwróciła.

— Jessie.

— Isabel ja nie..- zaczął, ale przerwała mu kładąc dłoń na jego ustach.

— To nie ważne. Ufam ci... – odpowiedziała. Wiem, że to była twoja klientka.
Jessie wyjął bilety podróżne i powiedział:

— To ja jestem jej klientem. – i pokazał bilety.

— Co to jest? – spytała z niedowierzaniem Isabel.

— Pragnąłem dać ci coś wyjątkowego. Chciałem aby był to nasz drugi miesiąc miodowy, lecz bez żadnych już przygód. Ostatnio wiele się wydarzyło i chciałem ci to wszystko wynagrodzić.

— Więc kiedy...- zaczęła.

— Wtedy zajmowałem się szczegółami bo chciałem by był to idealny wyjazd.

— Jessie, a ja...wybacz mi.

— Myślałem również nad tym jak poprosiłem cię o rękę.

— Dałeś mi pierścionek swojej mamy, który nadal noszę.

— Właśnie, ale chciałbym to naprawić. Nasze zaręczyny nie były idealne i byliśmy bez błogosławieństwa twoich rodziców i Maxa. Pozwól. – mówiąc to zdjął pierścionek z palca Isabel i włożył do kieszeni marynarki.
Isabel nie wiedziała co się dzieje gdy Jessie podszedł do jej rodziców i Maxa.

— Państwo Evans i ty Max, proszę was o błogosławieństwo dla nas na nowej drodze życia.

— Udzielamy. – powiedzieli jednocześnie.
Wtem Jessie podszedł do Isabel, klęknął przed nią, wyjął nowy pierścionek i rzekł:

— Przy wszystkich tu zgromadzonych pytam się, Isabel Evans czy zostaniesz moją żoną?

— Tak kochanie zostanę twoją żoną. Kocham cię. Objęli się mocno, a wszyscy zaczęli śmiać się i klaskać. Isabel rzuciła wszystkim swoim przyjaciołom i rodzicom szeroki uśmiech oznaczający jej szczęście. Po chwili wzięła Jessiego za rękę i poprowadziła do lady gdzie leżały prezenty.

— Choć przedstawię ci Alexa. – i pokazała jego podobiznę na obrazie.
Przez kilka godzin wszyscy bawili się znakomicie. W połowie zabawy Isabel powiedziała do Maxa:

— Musimy już iść bo Alex jest bardzo śpiący.
Wychodząc z restauracji spytała Jessiego:

— To jakie niespodzianki jeszcze przygotowałeś?

— Dowiesz się w swoim czasie. – odpowiedział.

KONIEC
Malma



Poprzednia część Wersja do czytania Następna część