Liz Parker

The Christmas Time (6)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

The Christmas Time część 6

— widziała jakąś skałę a w skale inkubatory. Nasze ikubatory!

— Że co?? Co widziała? Jakie inkubatory?

— Och Michael to takie jakby kokony z których wyszliście.

— Co!!?? To znaczy.... że jesteśmy zwykłymi klonami?kopiami?
wybrykiem natury, a nie kosmitami?
Wiki przypomniała sobie,że jak kosmici dowiedzieli się o inkubatorach,
o książce przeznaczenia tez tak reagowali.

— nie ależ skąd Isabel, jesteście kosmitami i to najprawdziwszymi!

— To też widziałas w swojej wizji?

— Michael o co ci chodzi?

— Zastanawiam się skąd ty tego wszystkeigo jesteś aż tak pewna co??
Skąd wiesz?

— Michael nie wiem o co ci chodzi, ale sam nie wierzysz w to co mówi
Isabel!

— A skąd ty moźesz wiedzieć?
Wiki była zdesperowana, nie wiedziała co ma mówić, przestraszyła się
Michaela. Nie przypuszczała, że on może na nią tak najechać!

— Michael daj jej spokój ona doprowadzi nas do domu a ty
zachowujesz się tak jakby ona była twoim wrogiem!!!

— Bo jest!

— Michael co ty mówisz
Wiki nie wytrzymała, rozpłakała się, nie mogła znieść nienawiści jaką
pała do niej Michael. Już rozumiała, czemu Liz aż tak czasami
histeryzowała i była w podłym humorze. Z dnia na dzień coraz bardziej
przekonywała się że to jednak nie bajka, jak myślała na początku,
owszem wiedziała że jest ciężko, ale nie aż tak.

— czuję..

— co!!??

— Czuję coś! W niej coś jest, coś czego prędzej nie było, ona wie i
może nam pomóc, czuję to!!!

— Oczywiście że może nam pomóc, przecież właśnie to robi!Michael jak
możesz wogule mówić do niej takim tonem! To moja dziewczyna i
nie możesz jej obrażać!!!

— Max ma rację, przesadzasz, Liz nam pomaga!

— Wizje i co dalej, nawet nie wiemy gdzie się to znajduje

— Będziemy szukać dalej!

— Dalej?

— To teraz będziecie musieli się chyba ze sobą przespać, jeżeli już tego
nie zrobiliście!

— O co Ci chodzi! Dosyć tego! Sprawa zakończona. Jutro z Liz
spróbujemy znowu wywołać u niej wizje- Max spojrzał na Liz i
zarumienił się leciutko

— Maxwell nie masz prawa decydować za nas wszystkich!

— MA!!!

— Nie wtrącaj się!!!

— Teraz przegiąłeś Michael co y sobie do jasnej wyobrażasz!

— A co ty?! Przeciez nie możesz za nas decydować

— ZAMKNIJCIE SIĘ OBAJ!!!!!!! Nie można was słuchać, Liz
doprowadziliście już do stanu rozpaczy, a co do decydowania, to
jestem z Maxem, przykro mi Michael zostałeś przegłosowany!
Michael bez słowa wyszedł trzaskając drzwiami. Isabel wyszła zaraz po
nim.

— Liz nie przejmuj się Michael czasami tak ma- i przytulił ją mocno

— Dziękuję Max!

— Za co?

— Za to że jesteś!

— Liz nie opuszczę cię nigdy, nigdy

— Opuścisz- mruknęła pod nosem Wiki

— Co?

— Nie nic, jestem zmęczona

— Choć odwiozę cię do domu

— Dobrze.
Wiki razem z Maxem weszli przez balkon.
Max przytulił Wiki, a ona wtuliła się w niego

— Kocham cię Liz i nie bój się nie opuszczę cię.

— Ja... Ja też cie kocham Max, kocham cię- po policzku Wiki spłynęła
łza, nie przypuszczała, że to powie, nie przypuszczała że tak prędko
się w nim zakocha, ale to nie było zwykłe zakochanie się! ona czuła
że za niego mogłaby oddać życie.


C.D.N.


Poprzednia część Wersja do czytania Następna część