_liz

Opowieść Wigilijna (7)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

* * *

Momentalnie Michael I Liz obrócili twarze w stronę gościa. Niczym zaskakującym nie był dla Liz widok różowowłosej Avy. Za to Michael był totalnie zszokowany. Zmierzył ją czujnym wzrokiem od stóp aż po głowę, a potem wrzasnął:

— A ty do diabła co robisz w moim mieszkaniu? Może też przyszłaś w nocy?

— Michael... – Liz szepnęła spokojnie
Guerin chciał coś warknąć, ale jak tylko spojrzał na Liz, zmiękł. Nie potrafił na nią krzyknąć. Bał się, że jeśli to zrobi, to ona się rozpłynie, zniknie. Tymczasem Ava się wtrąciła w cisze.

— To moja wina. Wyjaśniłam wszystko Liz, bo sądziłam, ze jedynie ją trzeba obudzić. Ale chyba ty też tego potrzebujesz.

— O czym ty mówisz? – Michael nic nie rozumiał

— Pokaż mu. – powiedziała Liz

— Co znów? – Michael się niecierpliwił
Ale nie dostał żadnej odpowiedzi, bo Ava szybko złapała go za rękę. Jedynym co zdążył uchwycić zanim dziwaczna mgła go otoczyła, była postać Liz, która spokojnie siedziała na łóżku i patrzyła na niego.
Tess pokazała mu przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, ale jednak zupełnie inną niż dla Liz. Inną, bo pokazała mu jego przeszłość z Antaru, teraźniejszość ukazywała Liz, a przyszłość śmierć.
Antar: Michael widział siebie, czyli Ratha z jakąś piękną dziewczyną. Nie miał wątpliwości, że to była Riviana. Widział bardzo wyraźnie jej oczy. Nieziemskie, ogniste, mroczne, zupełnie jak oczy Liz. I czuł. Czuł wszystko co czuł Rath i co ona czuła. Coś go zabolało. Głęboko, we wnętrzu, w samym sercu. On obecnie nie miał jej. Nie miał nikogo, kogo by tak kochał jak kiedyś. Kto by za niego poświęcił życie. Nikogo. Chciał o coś zapytać, ale nie zdążył.
Teraźniejszość: Michael widział Liz. Siedziała na jego łóżku i z niecierpliwością wpatrywała się w to miejsce, gdzie go ostatnim razem zobaczyła. Podszedł nawet do niej i usiadł obok. Wiedział, ze go nie słyszy, ani nie wie, ze on tu jest. Przyjrzał jej się uważniej. Płakała. Nie szlochała histerycznie, ale po prostu łzy same spływały po policzkach. Dotknął jej dłoni i jakby tysiące głosów przepłynęło przez jego umysł. W tym jej głos. Ona była pewna, że on jej nie chce, że się wygłupiła, że czuje to czego nie powinna.
Przyszłość: był świadkiem dokładnie tej samej sytuacji co Liz. Każdy gest, każde słowo było identyczne. Już rozumiał, czemu przyszła do niego od razu. Bała się tracić czas.

Liz zaczynała się denerwować. Wiedziała, ze to troszkę trwa, ale jednak jakiś niepokój, jakaś obawa targały jej wnętrzem. I wtedy z nikąd pojawili się Michael i Ava. Parker błyskawicznie wygramoliła się spod kołdry i przylgnęła do Michaela. Ten początkowo nie wiedział co to miało oznaczać. Za to miał ogromną ochotę przytulić ją, ot tak po prostu. I zrobił to. Jego ramiona zacisnęły się wokół jej ciała. Ava z lekkim uśmiechem i zmieszaniem to obserwowała. Kiedy Li spokojnie i bez większej ochoty oderwała się od ciała Michaela, Guerin zapytał wprost:

— To może teraz na spokojnie nam wyjaśnisz co się tam stało? I czemu ona nie jest jedną z nas?
c.d.n.




Poprzednia część Wersja do czytania Następna część