Liz

Igrając z ogniem

Wersja do czytania

Ten fan jest tylko moim tłumaczeniem. Autorka jest Linda, ale niestety nie mam jej adresu e-mail.


Liz skończyła pisać swój esej i przeciągnęła się leniwie. Jej wzrok natychmiast skierował się poprzez całą bibliotekę do stolika, gdzie siedział jej chłopak Max Evans. Widziała jak lekko marszczy brwi usiłując się skoncentrować, aby skończyć swój esej przed końcem zajęć. Max był tak czuły na tym punkcie, że wielokrotnie sprawdzał i poprawiał swój tekst.

Oboje byli bardzo ostrożni w tym co robili, nie licząc swojej wzajemnej miłości. Max i Liz wreszcie porzucili pomysł o oddaleniu się od siebie i oddali się miłości całkowicie, zaledwie już miesiąc temu.

Liz uśmiechnęła się z rozmarzeniem na myśl o tym jak im razem dobrze. Max był jej druga połówką. I wiedzieli jak wiele znaczą dla siebie odkąd zrobili to, kochali się po raz pierwszy . Od tamtej pory połączyła ich jeszcze silniejsza więź. Mogli bez problemu odczytywać swoje myśli i kontaktować się w ten sposób ze sobą, nie wymawiając ustami ani słowa. Ta myśl sprawiła, że Liz diabelsko się uśmiechnęła, gdy pewien pomysł wpadł jej do głowy.

Spoglądała jak Max poprawia coś w swoim opowiadaniu i jak mocno był w to zaangażowany. Jego piękne silne ręce chwyciły mocniej długopis, kiedy wykreślał część tekstu, która mu się kompletnie nie podobała. Liz wiedziała jak świetnie sobie te ręce radziły w innych sprawach. Max wiedział jak zadowolić Liz na milion sposobów tymi rękoma. Uśmierzał nimi ból kiedy była chora albo smutna i rzeczywiście potrafił ją nimi kochać.

Spojrzała jak Max się koncentruje i wpiła wzrok w jego usta, silną szczękę i szyję. Potem patrzyła jak jego włosy opadały mu na czoło, w sposób który kochała. Liz zerknęła na Maxa silne ciało w khaki koszulce i jeansach. Jego koszulka przylgnęła do ciała gdy tylko się poruszał, ujawniając Liz zarys jego muskułów. Wiedziała, że jedynie mała część tego silnego, pięknie zbudowanego mężczyzny była słaba. Liz się to podobało. Ona była jedyną, która o tym wiedziała, o tym co było pod jego czasem zrzucaną koszulą. Była jedyną kobietą, która to wie! Zadrżała na myśl o tym. Ciężka sprawa! Liz wyprostowała się i nabrała głęboko powietrza. Nagle zapragnęła Maxa, cholernie! Max tyle dla niej zrobił. Zawsze o niej myślał. Max nie wiedział jak bardzo Liz mogła znieść wszystko fizycznie, martwiąc się, że bycie kosmitą może ją skrzywdzić w jakikolwiek sposób, ale był tak troskliwy, że czasami miała ochotę potrząsnąć nim, aby zwrócić jego uwagę i zmusić go to wyjawienia tego co potrzebuje bądź chce. Liz chciała sprawić aby stracił nad sobą wszelką kontrolę.

"Pragnę twojego ciała natychmiast, chłopcze" wysłała swoje myśli do Maxa

Liz patrzyła jak Maxa głowa podnosi się i spogląda w jej stronę. O mało na głos się nie zaśmiała, ale w porę ugryzła się w język. Posłała do Maxa swoje najseksowniejsze spojrzenie, mrużąc oczy i zwilżając wargi. Lekko się rozejrzała i zauważyła, że nikt nie zwracał na nich uwagi. Wyśmienicie!

Zauważyła, ze Max nabrał głęboko powietrza. Mimo że nie słyszała bicia jego serca, mogła z łatwością stwierdzić widząc jak porusza się jego klatka piersiowa, że ciężej i niespokojniej oddychał, że jej słowa dotarły do niego.
Max w końcu przerwał ich kontakt wzrokowy, kiedy nauczyciel historii podszedł do niego i zadał pytanie. Odpowiedział panu Harman i zerknął na Liz, gdy nauczyciel odszedł.

Liz zachichotała. Więc ma zamiar być grzecznym chłopczykiem? Nie, jeśli ona mu w tym pomoże. Nie było mowy, aby Max mógł wygrać tę małą bitwę. Lekko się uśmiechając, oparła policzek o dłoń i kontynuowała tę jednostronną konwersację. Normalnie Liz była tak spokojna jak Max, jednak Max oddziaływał na nią dziwnie. Sprawił, ze podejmowała ryzyka i stawała się śmiała kiedy on był blisko.

"Robi mi się gorąco na sama myśl, co ci zrobię. Widząc ciebie siedzącego tam tak spokojnie, jednocześnie wiedząc jak tracisz nad sobą kontrolę, czasami.... Jak bardzo potrafię cię rozgrzać" pomyślała, zwilżyła usta, zanim znów zaatakowała. "Wiedząc, jak twoje mięśnie twardnieją, sprawia, ze chciałabym je zmiękczyć moim językiem"

Liz z satysfakcją spoglądała jak Max przestał pisać, kiedy ona zaczęła swój monolog i jak teraz zastygł na swoim krześle. Z szoku albo pobudzenia, Liz nie była pewna, miała wrażenie, że było tak za sprawą i tego i tego.
Liz, podziwiając swój genialny plan, skrzyżowała nogi, oparła policzek o druga dłoń i kontynuowała.

"Właśnie patrzę na twoje usta i wyobrażam sobie je na moim ciele. Kocham twoje usta, Max. Mówiłam ci kiedyś jak bardzo je kocham? A te silne ręce, które tak skutecznie mnie bronią i kochają. Patrzenie na ciebie na drugim krańcu sali, rozgrzewa mnie"

"Evans! Proszę do mnie podejść." Dał się słyszeć głos nauczyciela, siedzącego przy stoliku na drugim końcu biblioteki.
Max zesztywniał w szoku, zdając sobie sprawę jak doskonale Liz sprawiła, że zapomniał w ogóle gdzie się znajduje. Rzucił jej mordercze spojrzenie, ponieważ nie mógł wstać aby ratować swoje życie. I ten uśmiech na twarzy Liz, ona to wiedziała, mała diablica!

"Oh Max.... jesteś naprawdę gotowy na mnie, prawda?" Liz zapytała półszeptem w myślach.
Max zerknął na nią i zamruczał coś pod nosem, czując jak jego ciało jeszcze bardziej sztywnieje.

"Evans, Słyszałeś co powiedziałem?" pan Harman zawołał ponownie i spojrzał nieprzychylnie na rozproszonego chłopaka.
"Ahhh tak proszę pana...chwileczkę...chciałbym dokończyć tę myśl" Max odpowiedział i odetchnął z ulgą, kiedy nauczyciel zgodził się na to
Max udawał, ze pisze, usiłując złapać kontrolę nad ciałem. Zablokował w umyśle seksowny głos swojej dziewczyny i zaczął myśleć o teoriach czasoprzestrzennych. Kiedy wreszcie zapanował nad sobą, wstał, wziął swój zeszyt i podszedł do stolika nauczyciela.

Liz czekała aż Max zacznie rozmawiać z panem Harmanem, aż szepnęła w myślach uwodzicielsko "Kocham cię, Max." Max zatrzymał się wpół zdania i spojrzał w jej stronę.
Nauczyciel obrzucił go niecierpliwym spojrzeniem. Wiedział, ze chłopak stracił głowę dla Liz Parker, ale to było lekkie przegięcie.
"Evans! Ja wiem, ze patrzenie na twoją dziewczynę jest bardziej fascynujące niż ja, ale mógłbyś chociaż skończyć zdanie zanim zaczniesz się na nią gapić?" Max zarumienił się aż po czubek głowy i zmusił siebie samego do trzymania swoich oczu z dala od jego niegrzecznej dziewczyny.

Liz nie mogła zobaczyć jego oczu z miejsca, na którym siedziała, więc nie wiedziała czy był zły za kontynuowanie gry, czy tez czuł się tak samo jak ona. Zastopowała grę lekkim westchnieniem. Nie było to zabawne, kiedy nie mogła widzieć reakcji Maxa. Bawiła się ołówkiem czekając aż Max wróci na swoje miejsce.

Liz wyprostowała się, kiedy Max wracając na swoje miejsce i mijając ją, wbił wzrok w podłogę nie patrząc w jej oczy. To jedynie powiększyło jej uśmiech.

"Max.... a może spróbowałbyś dostać przepustkę na wyjście do toalety. Naprawdę cię pragnę. Moglibyśmy się wymknąć i rozkoszować nawzajem. Chciałabym cię schrupać żywcem Max. Czy kiedykolwiek ci mówiłam jak całkowicie smakowity jesteś?"

Max praktycznie spadł z krzesła i usiłował usiąść na nim z powrotem, Liz obserwowała. Wiedziała, ze on wciąż usiłuje ją ignorować. Wciąż ma nad sobą za dużą kontrolę, pomyślała. Max ponownie spróbował zablokować słowa Liz i podrapał się po karku czując dyskomfort. Liz naprawdę świetnie się bawiła. A on kochał to co mówiła, wiedziała to, ale biblioteka to nie miejsce na to! Wiedział, ze gdyby jej to powiedział, otworzyła by swoją uroczą buzię i powiedziała mu, że jest za poważny.
Max zmieszał się przypominając sobie ostatni raz, kiedy Liz powiedziała mu, ze jest za poważny. Czyżby był zbyt poważny? Może nie był za często rozrywkowy. Może potrzebował się rozluźnić.

Max włożył długopis do buzi i usiłował zachowywać się normalnie. Więc Liz chce się zabawić, tak? Uśmiechnął się sam do siebie i zerknął na nią. Ok., czemu by nie na zajęciach?

Jego maleńka Liz uśmiechała się lekko tryumfalnie...wyglądała na zadowoloną z siebie. Cóż... można grać w tę grę we dwójkę.

Ciemne oczy Maxa przebiły dystans dzielący ich. Wstrzymując jej wzrok, odpowiedział na dokuczanie. Jego oczy przebiegły pożądliwie po ciele Liz
"Seksowne z ciebie stworzonko Liz Parker. Wiesz o tym?" przekazał jej myśl.
Dotarło do niej, jej oczy błyskawicznie się powiększyły, a ona odesłała myśl z nutką niezadowolenia. "Rozbierasz mnie wzrokiem, prawda?" jęknęła, czując jak wzrok Maxa obejmuje jej ciało. Szeroki uśmiech Maxa i kiwnięcie głową, dały jej pewność tego. Z premedytacją użył swojego gorącego wzroku skupiając się kompletnie na piersiach Liz, które widział przez jej sweter. Poczuła się osaczona, tak jak on wcześniej. Uśmiechnął się bardziej.

Max zaczynał się cieszyć jej grą. Postanowił spędzić czas na mierzeniu wzrokiem jej seksownego, smukłego ciała i pięknych nóg pod spódnicą. Od rana wiedział, co miała pod spódnicą, odkąd wepchnęła go rano do składziku. Pragnął jej tak bardzo tego ranka, ale powstrzymał ją, mówiąc, że muszą iść na lekcje. I to wtedy mu powiedziała, że jest za poważny.

Max uśmiechnął się ponownie, przypominając sobie jej poprzednie dokuczanie. Zasłużyła na to, żeby mieć but na innej nodze, więc nadal rozbierał wzrokiem ciało Liz Parker. Liz czuła piekielne spojrzenie Maxa na swoich guzikach, który przebijał się aż do ramiączek jej stanika. Jęknęła. Specjalnie skupił się na niej, więc doskonale wiedziała na co patrzył. Czuła jak gorąca fala wędruje w dół jej brzucha i zatrzymuje oddech. Kiedy poczuła pomiędzy nogami uczucie gorąca, przez jej wilgotne ciało przeszła konwulsja, a ona potrzebowała więcej. Ogień, którym przesycone były oczy Maxa, powiedział jej, ze on dokładnie wiedział co jej robił.

"Dobrze maleńka! Wiem, ze ty tez jesteś na mnie gotowa. Wyobrażam sobie JAK BARDZO mokra musisz być." Przesłała jej myśl.
Liz musiała się bronić. Chciała żeby Max stracił nad sobą kontrolę.
Obaliła jego obronę szepcząc subtelnie "Czy wiesz jak wspaniale wyglądasz, kiedy jesteś pobudzony, Max? Nawet ten zeszyt nie potrafi zakryć twoich Ahhh... atrybutów. Czy wiesz co chcę, żebyś zrobił z tym atrybutem?"
Max zakaszlał gwałtownie aż nauczyciel przerwał rozmowę z jednym uczniem i odwrócił się. Max spojrzał znów na kartkę usiłując się skupić.
Jego wzrok powrócił na Liz, kiedy nauczyciel się odwrócił z powrotem. Spojrzał jak Liz znów jest zamyślona i westchnął. Wiedział, ze dziewczyna planuje kolejny atak.

Liz zastanawiała się co by mu jeszcze powiedzieć, żeby sprawić aby stracił kontrolę nad sobą. Naprawdę była rozpalona i pragnęła go. Rozglądała się po bibliotece, szukając dogodnego miejsca aby się wymknąć. Udawała, ze się nudzi i tak od niechcenia rozgląda, machając ołówkiem w dłoni.
Składzik był zdecydowanie za daleko od biblioteki. Z drugiej strony była tak pobudzona, że nie miałaby nic przeciwko gdyby podszedł, podsadził ją na stół i aby zaczęli się kochać właśnie tu! Liz zadrżała na myśl o tym.

"Max...a może byś podszedł do mojego stolika i zrobił ze mną to... tutaj?" szepnęła zadziornie
Max uniósł brew i powędrował zszokowanym wzrokiem na Liz.
Liz zmieszała się. Ok., chyba troszkę przesadziła. Hmmm.

Wysłała kolejny strzał w swoich rozpalonych myślach "Wyobrażam sobie spoglądanie poprzez ciuchy na twoje boskie ciało, gotowe na mnie. Chcę zobaczyć to piękne miejsce, które zawsze robi się wilgotne, kiedy nie możesz nad sobą panować i pragniesz mnie. Wiem, ze czujesz iż jestem na ciebie gotowa. Czuję się taka pusta Max...błagam o ciebie.... Potrzebuję cię, żebyś mnie wypełnił swoją miłością." Nabrała powietrza, ona już nie grała. Ona była rozpalona! Liz zrozumiała, że nawet nie poczuła nutki triumfu, kiedy ołówek Maxa złamał się na pół pod wpływem jego reakcji.

Max rozejrzał się, rozumiejąc, ze wszyscy byli zajęci swoimi wypracowaniami i że nauczyciel był odwrócony tyłem. Podjął decyzję. Wstał i podszedł do stolika Liz. Liz wstrzymała oddech, zaschło jej w ustach. Ogniste spojrzenie Maxa powinno dać satysfakcję, ale inna cząstka tego spojrzenia przerażała ją.
Wiedziała, ze igra z ogniem, ale....
Nie dokończyła myśli. Max Evans był tu, a jego ręka wyciągnęła ją zza stołu.
"Gdzie?" powiedział przez zaciśnięte zęby. Nie był zły, uświadomiła sobie, tylko niesamowicie pobudzony i usiłował to trzymać pod kontrolą. Wyglądał jakby był zdolny do tego, aby wziąć ją tu na tym stole, zrobić to....
"Ahhh... pokoik dostawczy?" szepnęła przez zaschnięte gardło. Liz przygryzła wargę, powstrzymując się od jęknięcia. Boże, jak ona go pragnęła!
Rozejrzał się czy nikt nie patrzy i oboje wymknęli się do pokoiku.

Dźwięk zamykanego zamka wprawił Liz w stan niecierpliwego oczekiwania, kiedy stała i czekała aż Max odwróci się w jej stronę. Max obrócił się powolutku, jego oczy rozbłysły, kiedy oparł się o drzwi.
Oczy Liz były pełne błagania "Chodź tu" szepnął głosem pełnym pożądania
Liz podeszła do niego, a on chwycił ją w swoje silne ramiona. Ich usta spotkały się i zatrzasnęły, język Maxa zanurkował głęboko w jej buzi. Kiedy Liz oderwała buzię od Maxa, oddychając ciężko, napotkała jego na wpół przytomne spojrzenie. "Max...." Liz zamruczała
"Liz...co ty mi tam zrobiłaś!" Max zagroził powoli
Pocałował ją i obrócił ich oboje powoli w stronę półki. Jej serce waliło tak mocno, że o mało co nie wyskoczyło jej z piersi. Krew wrzała w jej żyłach. Słyszała jak ludzie przechodzą i rozmawiają na zewnątrz. Uczucie Maxa podciągającego jej spódnicę, zmusiło ją do przygryzienia wargi i powstrzymania mruczenia i jęków. Liz przechyliła się i usiadła na półce. Nie potrafili się opanować. Zrobili to.

Max otworzył znów drzwi i obrócił się, wyciągając rękę w stronę Liz
"Gotowa wrócić i zachowywać się jak przystało, panno Parker?" uśmiechnął się i spojrzał na nią tak, że znów go zapragnęła.
Max zauważył, ze oczy Liz znów się zamgliły, tak jak wtedy gdy to robili, zaśmiał się. "Boże Liz, ty mnie kiedyś zabijesz!" dokuczył jej.
Liz oparła się o niego. "Hmmmm ale w jaki przyjemny sposób" szepnęła mu do ucha i musnęła jego małżowinę ustami, poczym wyszła z pokoiku z wyrazem zupełnej niewinności
Max uśmiechnął się sam do siebie i poszedł za swoją niegrzeczną dziewczyną. Życie z Liz nigdy nie będzie nudne...
The End


Wersja do czytania