Liz Parker

Kocham Was Oboje (8)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

Kocham was oboje cz.8

Chciałam podziękować wszystkim co do mnie pisali. Na pewno ciekawi was
zakończenie które wybrałam........


Czy można wybierać między dobrem, a dobrem? Między dwoma
równorzędnymi racjami? Czy można wtedy dobrze wybrać? Dlaczego
musze wybierać między ludźmi których kocham? Kocham, kocham....
To słowo tak wiele oznacza. Jak można wybrać między pierwszą miłością,
a miłością obecną. A czy pierwsza miłość nie będzie również miłością
obecną? Słyszałam że miłość nie wybiera. Czasami wolelibyśmy aby to
była inna osoba, ale tak nie jest. Czasami ludzie zakochują się w sobie od
pierwszego wejrzenia i to tak jakby wybrali tą osobę. Ja jestem na obydwu
pozycjach na raz. Michael był tym którego chciałam pokochać i
pokochałam ze wzajemnością. Max był tym, którego nie spodziewałam się
pokochać, ale pokochałam..... czy można kochać dwóch chłopaków na raz?
To pytanie zadaję sobie od kiedy Michael się tu zjawił. Nie spodziewałam
się że moje uczucie do niego jest takie silne, ale..... zaś z drugiej strony
jest Max, który troszczył się o mnie kiedy moja miłość do Michaela
zawiodła, kiedy on zawiódł mnie wiedząc że noszę jego dziecko, ale
żałuje.......żałuje. A może to moja wina, nie powinnam była z nim iść do
łóżka to by ta decyzja była łatwiejsza...........

— nie była by.....

— Kim jesteś? Czytasz mi w myślach- Liz zauważyła, że nie porusza
ustami. Co się dzieje?!! Kim jesteś?- Nagle Liz uświadomiła sobie że
postać kogoś jej przypomina, mimo że nie za dobrze ją widziała.
Postać była jakby zamazana.

— Nie ważne kim jestem, ale ważne jest to abyś wybrała słusznie.

— Skąd wiesz, kim jesteś.

— Nie ważne kim jestem, ale ważne jest to abyś dobrze wybrała.

— Czego ode mnie chcesz?

— To raczej ja powinnam zadać ci to pytanie. Jestem tu aby ci pomóc.

— Pomóc w czym?

— W wybraniu swojej przyszłości, swojego życia i jego zakończenia.

— Je go zakończenia?

— Tak.

— Nie rozumiem.

— Nie o to chodzi abyś rozumiała, ale o to abyś dobrze wybrała.

— Dlaczego w kółko to powtarzasz?

— Abyś zrozumiała, że jakbyś nie poszła z nim do łóżka, to nie byłoby
tej historii.

— To znaczy jakiej?

— Tego nie mogę ci powiedzieć. Wiedz tylko, że zachodząc w ciążę
uratowałaś ten świat.

— Co!? Jak to?!!

— Nie mogę powiedzieć.

— Nie możesz i nie możesz! To po co to wszystko!? Po co tu jesteś?

— Aby ci pomóc dokonać właściwego wyboru.

— To po prostu nie możesz mi powiedzieć, jaki wybór będzie właściwy?

— Nie mogę ci narzucić swojej woli, mogę jedynie ci pomóc. Jakbym
narzuciła ci swoją wolę, cały świat uległby przestawieniu...

— Proszę wytłumacz mi , ja dalej nie rozumie!

— Nie musisz rozumieć, ale zrozumieć...
Postać zaczęła zanikać.

— zrozumieć co?

— Zrozumieć, że tym kim się stałaś, to była czyjaś zasługa.

— Poczekaj nie......uciekaj.

Liz zbudziła się cała spocona.

— to był tylko sen, to był tylko sen.- powtarzała sobie.- Ale taki realny.

Miałam dziwny sen. Pojawiła się w nim kobieta, którą znam, ale nie
mogłam jej dokładnie rozpoznać. Cały czas mówiła mi, że nie musze
rozumieć, ale dokonać właściwego wyboru. Ale jaki jest ten wybór?

Nagle uświadomiła sobie że jest 2 w nocy. Połorzyła się spać i szybko
zasnęła.

— witaj Liz.

— To znowu ty?

— Tak. Przyszłam by ci pomóc w dokonać wyboru.

— Jak mi w tym pomożesz jak nie możesz mi nic powiedzieć.

— Opowiem ci pewną historię.

— Jeżeli ma mi to pomóc zamieniam się w słuch.

— Kiedyś, jeszcze w średniowieczu, żyła sobie pewna dziewczyna.
Była zwykłą dziewczyną, która nie pochodziła z żadnej rodziny
królewskiej. Jednak książę z jej miejscowości zainteresował się nią,
zwykłą dziewczyną. Ale ona miała już swojego księcia, który ją kochał.
Tym księciem był nadworny ów księcia. Był przystojny, a i wiele
dziewczyn chciało z nim być. Ona go kochała, jak nikogo na świecie.
Zaś książę też ją kochał. Najpierw dziewczyna spotkała się z nim parę
razy, przecież to był książę, a i rodzice jej kazali

— widzisz taka sztuka zainteresowała się tobą, jak możesz przepuścić
taką szansę, ten nadworny nie zapewni ci takiej przyszłości jak
książę.
Dziewczyna lubiła księcia ale go nie kochała. Pewnego razu na
przyjęciu, książę oświadczył się jej.. Powiedziała że to przemyśli.
Nadworny próbował ją przekonać żeby tego nie robiła. Rodzice ją
zmuszali żeby przyjęła oświadczyny. Nie wiedziała co robić. W tamtych
czasach rodzice mięli prawo odpowiedzieć za nią, a posłuszeństwo
wobec rodziców i nie sprzeciwianie się im oznaczało tylko dobre
wychowanie. Więc gdy tylko książę przyjechał do jej domu prosić jej
rodziców o jej rękę oni się zgodzili, a ona nie miała już wyboru.

— wyszła za niego?

— Tak.

— Ale przeciez go nie kochała.

— Tak nakazywał zwyczaj.

— Ale to było dawno...

— Dzisiaj w niektórych wypadkach tez tak się dzieje.

— Ale jaki to ma związek ze mną?

— Liz jesteś inteligentna domyślisz się. Miej tylko oczy szeroko otwarte
i dostrzegaj znaki.

— Znaki? jakie znaki? Czekaj nie odchodź jeszcze, powiedz coś więcej.

— Muszę już iść Liz.

— Proszę powiedz coś jeszcze!

— Żegnaj Liz, pamiętaj wybierz dobrze. Ja wybrałam źle...
I znikła..............
Liz zerwała się z łóżka.
Znowu ten sen. Co ta opowieść miała wspólnego ze mną? Nie
rozumiem tego.
Wtedy spojrzała na ziemię, zobaczyła to...
Najpierw nie zwróciła na to uwagi, ale teraz sobie przypomniała.
Na podłodze, gdzie niby stała zjawa został symbopl, a raczej coś w
rodzaju łańcuszka z wisiorkiem. Wisiorek był jakimś dziwnym
symbolem, i gdzieś już go widziała....
Max!!!!! Już wie gdzie to widziała. Kiedy dowiedziała się że Max i
Michael są kosmitami Max pokazał jej zdjęcie, jak on i Isabel byli mali i
narysowali na piasku ten znak. Musze do niego zaszwonić!!!

— halo?

— Max?

— Liz, coś się stało, już wybrałaś.

— Nie, nie o to chodzi, ale czy mógłbys tu przyjechać, chciałabym cię o
coś spytać......



C.D.N.





Poprzednia część Wersja do czytania Następna część